Geneza utworu i ryzyko stworzenia nowego świątecznego hitu
Rok 1994. Mariah Carey jest już wielką gwiazdą światowego popu, a jej albumy zdobywają szczyty list przebojów. W tym czasie artystka decyduje się na krok, który wielu twórcom wydawałby się ryzykowny — nagranie świątecznej płyty “Merry Christmas”. Większość albumu wypełniły klasyczne kolędy i standardy bożonarodzeniowe, takie jak “Silent Night” czy “Joy to the World”. Jednak Mariah chciała wnieść do płyty coś własnego — nowe kompozycje.
Wśród nich znalazły się trzy premierowe utwory: “Miss You Most (At Christmas Time)”, “Jesus Born on This Day” oraz “All I Want for Christmas Is You”. To ostatnie nagranie miało stać się jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów świątecznych na świecie — choć początkowo nikt tego nie przewidział.
Współautorem kompozycji był producent i pianista Walter Afanasieff, który towarzyszył Carey przy tworzeniu jej największych wczesnych przebojów. To właśnie on zwrócił uwagę, że pisanie nowej piosenki świątecznej to zadanie wyjątkowo trudne.
Jak podkreślał w wywiadach, łatwo wpaść w kicz, przeładować aranżację świątecznymi kliszami lub stworzyć zbyt prosty motyw, by pozostał zapamiętany. Dlatego praca nad “All I Want for Christmas Is You” wymagała równowagi pomiędzy klimatem świąt a ponadczasową melodią.
Jak powstawał największy świąteczny przebój
Proces twórczy miał charakter spontaniczny. Afanasieff wyznawał, że zwykle siadał do instrumentu i improwizował, a Mariah dopasowywała melodię i frazy wokalne. Artyści określali to jako “muzyczny ping-pong”. Carey prowadziła linię wokalną, on natychmiast odpowiadał zmianą harmonii — i tak powstawał szkic kompozycji.
Co ciekawe, pierwotnie producent uważał piosenkę za zbyt prostą. Dopiero gdy dodał kilka bardziej nietypowych akordów, zyskała charakterystyczne brzmienie. To właśnie ta subtelna odmienność sprawiła, że nagranie nie przepadło wśród tysięcy świątecznych utworów.
Jeszcze bardziej zaskakuje fakt, że większość aranżacji powstała… na komputerze. Nie było wielkiej orkiestry, sekcji instrumentów dętych, ani nawet wielu muzyków w studiu. Afanasieff pracował sam. Jedynym w pełni “żywym” elementem nagrania był wokal Mariah Carey.
Efekt? Piosenka brzmi jak pełnowymiarowy, bogato zaaranżowany przebój świąteczny. To dowód nie tylko na talent producenta, ale również na umiejętność przekazywania emocji przez Mariah.
Dwie wersje historii. I cień konfliktu
Mariah Carey twierdzi, że inspirowała się domową atmosferą świąt. W rozmowach wspominała o małym pokoju, lampkach, oglądaniu filmu “To wspaniałe życie” i pracy przy prostym keyboardzie. Afanasieff natomiast podkreśla, że tworzyli wspólnie, krok po kroku.
Obie wersje nie muszą się wykluczać, jednak producent przyznaje, że z czasem relacje między nim a Carey ochłodziły się. Oficjalnie oboje mają po 50% praw do utworu, ale Afanasieff sugerował w wywiadach, że nie zawsze czuł się odpowiednio doceniony.
Mariah natomiast pozostaje ikoną świąt — i to bez żadnych wątpliwości.
Droga na szczyty list przebojów — trwająca 25 lat
Choć już w latach 90. utwór był popularny, dopiero w 2019 roku po raz pierwszy trafił na szczyt listy Billboard Hot 100. Od tamtej pory powtarza ten wyczyn co roku.
Dziś to najczęściej streamowana piosenka świąteczna w historii, z rekordami odnotowywanymi przede wszystkim w Wigilię. Rok 2023 przyniósł ponad 23,7 mln odtworzeń w ciągu jednego dnia na Spotify.
To wynik, którego nie pobił żaden inny świąteczny przebój — nawet klasyki sprzed dekad.
Film, który przywrócił piosenkę do kultowego statusu
Utwór ponownie wystrzelił w popkulturę dzięki filmowi “To właśnie miłość” (“Love Actually”) z 2003 roku. Scena, w której Olivia Olson wykonuje go podczas szkolnego koncertu, na nowo rozkochała widzów w piosence Carey. Co interesujące — artystka rzadko zgadza się na takie licencje, ale w tym wypadku zrobiła wyjątek.
Zobacz też:
