Robert Smith uchylił rąbka tajemnicy odnośnie nowego albumu The Cure. Na charakter dzieła wpływ miały rodzinne tragedie, które dotknęły wokalistę.
Fani The Cure nie czekają jeszcze tak długo na nową płytę jak sympatycy Toola, ale 11 lat to i tak sporo. Wiele wskazuje na to, że Robert Smith jest coraz bliżej zakończenia prac nad krążkiem.
– Wracamy do studia na trzy dni i będę próbował dokończyć wokale – powiedział frontman. – Wciąż coś poprawiam, co zaczyna być bez sensu. W końcu będę musiał skończyć.
▸ Przeczytaj również: Robert Downey Jr. przerwał koncert The Rolling Stones na prośbę NASA
Wiadomo, że materiał będzie dość ponury. – To naprawdę mroczna rzecz – powiedział Smith. – Niedawno straciłem matkę, ojca i brata, co oczywiście odcisnęło na mnie piętno. Nie jest to jednak dramatycznie mrocznie i dołująco. Powiedziałbym, że w klimacie “Disintegration”. Z wielkim brzmieniem i różnymi kolorami.
Longplay roboczo został zatytułowany “Live From the Moon”, po tym jak Smith zafascynował się podróżą na Księżyc przy okazji 50. rocznicy lądowania Apollo 11.
Obecny skład The Cure tworzą: Robert Smith (głos/gitara), Simon Gallup (bas), Jason Cooper (perkusja), Roger O’Donnell (klawisze) i Reeves Gabrels (gitara). Zespół na na koncie 13 albumów studyjnych, które rozeszły się w nakładzie ponad 27 milionów egzemplarzy. Najważniejsze z płyt formacji to “Faith” (1981), “Pornography” (1982) i “Disintegration” (1989). Wśród najpopularniejszych piosenek The Cure znajdują się “Let’s Go to Bed”, “Just Like Heaven”, “Lovesong” i “Friday I’m in Love”. Ich ostatnia płyta to “4:13 Dream” z 2008 roku.
▸ Przeczytaj również: Roksana Węgiel i Kristian Kostov to murowany hit wakacji! („Live It Up”)