„Rubens: Nie potrzeba dziś nam wojny, płaczu i burz”

0

Rubens prezentuje nowy singiel z nadchodzącej EPki.

Rubens funkcjonuje od lat w branży muzycznej jako uznany gitarzysta i songwriter. Na co dzień zasila zespół Darii Zawiałow jako gitarzysta. Jest współtwórcą wielu polskich hitów, a jednym z ostatnich jest „Złoto” skomponowany wspólnie z Mrozem. W zeszłym roku występował ze wspomnianą Darią, Vito Bambino, Dawidem Podsiadło, królem oraz Igo na trasach Męskie Granie 2021 i Męskie Granie 2020.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Podczas pandemii, gdzie wstrzymano koncerty, zaszył się w swoim domowym studio i zaczął tworzyć piosenki na własne konto. Jak sam mówi, był to dla niego sposób ucieczki od wszechogarniającego chaosu spowodowanego przez pandemię.

Kilka tygodni temu zapadła decyzja, aby drugim numerem promującym wydawnictwo było „Nie potrzeba dziś nam”. Rubens nie zdawał sobie wówczas sprawy, że utwór nabierze zupełnie nowego znaczenia, w związku z ostatnimi, tragicznymi wydarzeniami w Ukrainie.

W oświadczeniu napisanym przez Rubensa, opublikowanym za pośrednictwem mediów społecznościowych, możemy przeczytać:

Niestety stało się tak, że jeden z pierwszych numerów które skomponowałem i napisałem do niego tekst podczas pierwszych ostrych „lockdownów” w 2020 roku, dzisiaj o wiele mocniej oddaje moje odczucia odnośnie otaczającej nas rzeczywistości niż wtedy, kiedy komponowałem ten numer…

Mimo wcześniej zaplanowanej premiery, długo zastanawiałem się w ostatnich dniach czy to dobry moment na wydawanie jakichkolwiek piosenek. Mimo wszystko chcę to zrobić.

Jako artysta, poza realną pomocą finansową czy logistyczną, mogę dać dzisiaj od siebie swoją twórczość – moje odczucia i wrażliwość, która być może kogoś podniesie na duchu w tych poje***ych czasach. Obserwując to co się dzieje na Ukrainie, moje serce krwawi. Modlę się i wysyłam dobrą energię w kierunku każdego brata i siostry z Ukrainy.

Singlowi towarzyszy video powstałe z prawdziwych nagłówków artykułów, które pojawiły się w sieci w ostatnich miesiącach. Za koncept tego teledysku odpowiada sam artysta, a do realizacji zaprosił Tomka Kuczmę.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Margaret na pomoc Ukrainie: Wylaliśmy łzy na papier, czego owocem jest ten numer

0

„Wylaliśmy łzy na papier, czego owocem jest ten numer” – pisze o swoim najnowszym singlu „mimo burz” Margaret.

Margaret opublikowała także na kanale swojej wytwórni instrumentalną wersję utworu, zachęcając innych artystów do “dołożenia swojej cegiełki”.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

“24.02.2022 obudziliśmy się w zupełnie innej rzeczywistości. Tego dnia mieliśmy napisać letniaczka, imprezowego bangera. Jednak wiadomości, które nas zalały tego dnia, sprawiły że nie byliśmy w stanie emocjonalnie zaangażować się w nic innego, niż inwazja na Ukrainie. Wylaliśmy „łzy na papier” czego owocem jest ten numer. Cały dochód ze streamingów przeznaczamy na pomoc Ukrainie. Wszyscy zaangażowani w ten projekt pracowali non profit” – napisała Margaret.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Iwona Węgrowska po pierwszym szczepieniu trafiła do szpitala

0

Iwona Węgrowska nie ma wątpliwości co do tego, że powinna zaszczepić córkę przeciw COVID-19. Wierzy bowiem, że dzięki temu, w razie zakażenia, dziewczynka przejdzie koronawirusa dużo łagodniej.

W najbliższym czasie Iwona Węgrowska zamierza więc skontaktować się z wybranym punktem szczepień i umówić się na wizytę. Obawia się tylko reakcji organizmu dziecka na pierwszą dawkę. Ona sama bowiem zareagowała nie najlepiej. Skończyło się nawet wizytą w szpitalu.

– Zaszczepię Lilę przeciwko COVID-19. Jak tylko weszło pozwolenie, że można szczepić dzieci od piątego roku życia, to nie wahałam się ani sekundy. I zbieram się właśnie do tego, żeby umówić ją na to szczepienie. Na pewno jej to nie zaszkodzi, a może pomóc. Ale nawet jak złapie COVID-19, to na pewno przejdzie to dużo lżej, niż przechodzą inni, niezaszczepieni. Dla mnie to jest bardzo ważne, żeby była zaszczepiona. Na pewno to ochroni nas w jakiś sposób – mówi agencji Newseria Lifestyle Iwona Węgrowska.

Piosenkarka podejrzewa, że kiedy w ubiegłym roku ona zachorowała na koronawirusa, to bardzo prawdopodobne jest, że z chorobą zmagała się także Lila. Dziewczynka miała bowiem wtedy takie problemy zdrowotne jak nigdy wcześniej. Dlatego też poprzez szczepionkę chce ją uchronić przed podobną sytuacją w przyszłości.

– W tamtym roku przechorowałam COVID-19, w sumie nic mi się złego nie działo, natomiast była utrata węchu i smaku. Z kolei moja Lila miała wtedy duży problem z oczami. Zaczęło jej wszystko ropieć i poszłam do pani doktor, oczywiście nie stwierdziła tego na podstawie testu, ale mówi, że to jest typowe covidowe, więc być może jej się też tam w jakiś sposób to objawiło i miała problem z oczkami. Natomiast gdy tylko weszło to, że można dzieci szczepić, to ją zaszczepię, żeby w razie czego po prostu dużo lżej przeszła chorobę, bardzo mi na tym zależy – mówi Iwona Węgrowska.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Wokalistka przyznaje, że jej córeczka, podobnie jak każde inne dziecko, boi się strzykawki i szczepienia, ale ona stara się jej wytłumaczyć, że to dla jej dobra.

– Ona bardzo boi się szczepienia, każdego. Nawet jak mówię do niej: „Lisia, idziemy robić badania”, bo bardzo często łapała infekcje, albo np. na pobranie krwi, to ona już w ogóle nie śpi po nocach, przeżywa: „Mama, ja się boję tej igły”. Ona strasznie się boi igły. Zresztą nie dziwię się jej, bo ja mam tak samo, po prostu tego nie lubię i za każdym razem, jak ktoś mi wbija, to ja patrzę w inną stronę, zagryzam wargi. Jest to więc dla niej na pewno stresujące, natomiast ona wie, że to nas wszystkich może ochronić. Jak oglądamy jakieś wiadomości, to ona też z nami ogląda i zadaje mi mnóstwo pytań, a ja jej zawsze staram się tłumaczyć, że to jest coś bardzo niedobrego i trzeba się zaszczepić, więc ona wie i czeka na tę szczepionkę – mówi.

Iwona Węgrowska nie ukrywa jednak, że nieco obawia się tego, jak organizm jej córeczki zareaguje na szczepionkę. Wspomina, że ona sama po pierwszej dawce czuła się fatalnie.

– Ja po pierwszym szczepieniu bardzo źle się poczułam. Przez blisko trzy tygodnie byłam wyjęta z życia. Miałam 40 stopni gorączki, było mi ciężko wstać i pójść do toalety. To był fatalny okres w moim życiu, bo naprawdę myślałam, że się w którymś momencie przekręcę. Ale to mnie nie zraziło do tego, żeby się szczepić, po prostu mój organizm tak zareagował. Natomiast moja mama jest zaszczepiona już trzecią dawką i świetnie sobie z tym poradziła, mimo że ma choroby współistniejące, to świetnie się czuła. Ja trafiłam nawet do szpitala i niefajnie się to skończyło, natomiast szczepię się twardo, bo wiem, że to nam wszystkim pomoże – dodaje piosenkarka.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Karolina Stanisławczyk zapowiada nowy album przebojowym utworem w gorącym, latynoskim klimacie

0

Karolina Stanisławczyk wraca z nowym, przebojowym kawałkiem. Do sieci kilka dni temu trafił utwór zatytułowany „Rio”.

Tegoroczna karnawałowa propozycja, którą przygotowała Karolina Stanisławczyk to piosenka pt. „Rio”, wyprodukowana przez Don Juana Wielkiego i z gościnnym udziałem rapera Mr. Polska. Utwór utrzymany jest w klasycznych brzmieniach latynoskich, do których Karolina jeszcze kilkukrotnie będzie wracać w 2022 roku.

Teledysk do piosenki został zrealizowany przez Mind Production i opowiada historię, której wątki będzie można śledzić przy okazji premier następnych klipów wokalistki.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Singiel „Rio” zapowiada drugi album studyjny Karoliny Stanisławczyk, który ukaże się jeszcze w tym roku.

Singiel jest już dostępny w serwisach cyfrowych: http://www.soundline.biz/KarolinaStanislawczykRio

Kim jest Karolina Stanisławczyk?

Karolina Stanisławczyk (ur. 30.05.2000) – wokalistka, pianistka, autorka tekstów. Zaczynała karierę wokalną, biorąc udział w wielu konkursach wokalnych i przeglądach piosenek. Ponadto kształciła swój głos w Szkole Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im Krzysztofa Komedy.  W 2019 roku jej talent dostrzegł Jonatan Chmielewski, angażując ją do dwóch piosenek, które ukażą się na nowej płycie MIYO – „Wyliczanka” i „Zapomnieć”. Podczas pracy nad nową piosenką URBAN, raper na co dzień związany z Hypsteria Records,  zaproponował Karolinie gościnny udział w jego numerze, co po niedługim czasie skutkowało podpisaniem przez wokalistkę kontraktu z tą samą wytwórnią. W miedzyczasie Karolina gościnnie dograła się do piosenki Merghaniego „Whisky”.

21 maja 2021 ukazała się pierwsza solowa płyta Karoliny Stanisławczyk, „Cliché”. Na albumie znalazło się 9 kompozycji, m.in. debiutancka piosenka „Malibu”, megahit „Cliché” i synthpopowy „Atrament” (kompozycje Don Juana Wielkiego). Na krążku nie zabrakło również bardzo dobrze przyjętego utworu „V.I.B.E.”.

3 września 2021 na koncercie „Od Opola do Opola” podczas 58. KFPP Opole 2021, Karolina w medleyu przygotowanym przez Gromee’go przypomniała piosenki Karin Stanek oraz zaśpiewała swój największy jak do tej pory hit, „Cliché”. Odebrała także platynową płytę za sprzedaż tego singla.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Anita Lipnicka o albumie „Intymnie”: Stworzyłam swój zaczarowany ogród

0

„Intymnie”, nowy album koncertowy, który przygotowała Anita Lipnicka, już w sprzedaży. Wydawnictwo dokumentuje jeden z występów w ramach akustycznej trasy wokalistki, a jednocześnie podsumowuje 25-lecie jej pracy artystycznej. O tym, dlaczego występ w malowniczym Folwarku Ruchenka był tak wyjątkowy i jakie refleksje towarzyszą jej przy okazji jubileuszu, Anita opowiedziała specjalnie dla e-Muzyka.

Pandemia, lockdown i tym podobne sytuacje na długi czas pozbawiły nas koncertów. Moim zdaniem dlatego właśnie teraz mamy idealny moment na wydawanie albumów koncertowych. Czy też wyszliście z tego założenia, publikując album „Intymnie”?

Anita Lipnicka: Pandemia faktycznie przyczyniła się do decyzji o rejestracji koncertu i wydaniu go w formie dwupłytowego albumu – CD plus DVD. Ale wcale nie dlatego, że przyszedł czas na tego typu projekty. Bardziej ze względu na fakt, że trasa Intymnie, która w założeniu miała trwać do połowy 2020 roku, przeciągnęła się w czasie z powodu wielokrotnie przekładanych koncertów. Okazało się więc, że mój jubileusz 25-lecia pracy artystycznej trwa już dwa lata! Jeżdżąc po całej Polsce z tym programem zauważyliśmy, że w pewnym sensie czas mu służy, a im dłużej go gramy, tym większym zainteresowaniem cieszą się kolejne koncerty. Ludzie sami zaczęli sugerować, by uwiecznić któryś z naszych Intymnych występów, że chętnie zabraliby te przeżycia z powrotem do domu i wracali do piosenek zagranych w tych niezwykłych, akustycznych aranżacjach. Pomyśleliśmy więc, że warto przychylić się do tej prośby i mieć fajną pamiątkę z tej trasy.

Powiedziała pani: Gdybym miała wybrać jeden ze wszystkich moich koncertów, którym chciałabym się dzielić z innymi w zwielokrotnionej formie, byłby to właśnie ten koncert! Co tak wyjątkowego zdarzyło się zatem 1 października 2021?

Anita Lipnicka: Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale wszystko było wyjątkowe! Trzeba zaznaczyć, że dużą rolę odegrało tutaj samo miejsce – Folwark Ruchenka, zlokalizowany w wiejskiej okolicy Mazowsza. Zakochaliśmy się w nim, grając tam kilka miesięcy wcześniej – na łące, pod gołym niebem. I było to absolutnie nieprawdopodobne przeżycie! Zarówno my, wykonawcy, jak i publiczność oraz sami właściciele Folwarku – Lenka i Marcin, ludzie o niezwykłej energii i wielkich sercach – mieliśmy niedosyt po tym pierwszym koncercie. I to w tamtym momencie zostało w nas zasiane ziarenko pragnienia i pomysł, by wrócić jesienią i zarejestrować koncert. Tym razem w stodole, w bardzo sielskich, kameralnych warunkach.

Jakie były pani wrażenia z występu w takim miejscu? W jaki nastrój wprawiło panią wtedy to specyficzne otoczenie? I czy utwór „Z miasta” zabrzmiał pani zdaniem w Folwarku Ruchenka szczególnie?

Anita Lipnicka: Miałam nieodparte wrażenie, że moja muzyka idealnie rezonuje z tym otoczeniem. W gruncie rzeczy, analizując własne teksty, sama widzę, jak często odnoszę się w nich do przyrody, używam jej jako tła do opowiadania swoich historii. Często sięgam po metafory nawiązujące do natury, które służą mi, by mówić o stanach ducha. Dlatego ta stodoła była idealnym wyborem. Ponadto należy zaznaczyć, że wszystkie aranżacje, w jakich tego wieczoru wybrzmiały moje piosenki, były całkowicie akustyczne – na scenie towarzyszyły nam żywe instrumenty, smyczkowe trio. Nasza scenografia też się wspaniale wpasowała w to otoczenie. Można powiedzieć, że wszystko ze sobą bardzo organicznie się połączyło, reszta była czystą magią. Mówię tu o energii, jak się wytworzyła między nami a publicznością. Ekipa filmowa również to poczuła i udało nam się stworzyć bardzo naturalny, spontaniczny zapis tego wydarzenia.

Czym różniły się koncerty z trasy Intymnie od innych pani koncertów?

Anita Lipnicka: Przede wszystkim rozbudowanym instrumentarium – nigdy wcześniej nie grałam w tak szerokim składzie. Mimo że od lat jestem kojarzona z akustycznym graniem, tak naprawdę do tej pory nie zagrałam trasy stricte akustycznej, z udziałem sekcji smyczkowej, kontrabasu, fortepianu, bez użycia elektrycznych gitar. Ta trasa różniła się od innych także z uwagi na wystrój sceny. Wymyśliłam sobie, że chcę stworzyć swój własny, zaczarowany ogród i wozić go ze sobą wszędzie. Znowu nawiązując do tej przyrody, o której wspominałam wcześniej. Wydawało mi się, że taki obrazek najlepiej się połączy z dźwiękami płynącymi ze sceny… Chciałam, aby było kojąco, wzruszająco, intymnie. Aby widzowie wychodzili z tych koncertów zaczarowani!

Czy taka „intymna” formuła pani jako artystce najbardziej odpowiada?

Anita Lipnicka: Im dłużej gram, tym bliżej pragnę być swojej publiczności. Nigdy nie potrafiłam odnajdywać się na dużych scenach, w gigantycznych salach widowiskowych. Nie jestem też dobra w udawaniu kogoś, kim nie jestem. Nie potrafię nosić kostiumów, nakładać masek… Dlatego taka naturalna formuła koncertowania, polegająca na wytwarzaniu żywej więzi, prawdziwego kontaktu z widzem, najbardziej mi odpowiada.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

W aranżacjach, które słychać na albumie jest sporo wpływów muzyki folkowej i muzyki świata, m. in. latynoskiej. Które utwory pani zdaniem najlepiej sprawdziły się w takiej odsłonie?

Anita Lipnicka: Faktycznie starałam się, aby ten materiał zabrzmiał ciekawie, wielobarwnie. Zacznę od tego, że sam dobór piosenek nie jest tu przypadkowy. Z uwagi na jubileuszowy charakter trasy, w repertuarze znalazło się sporo znanych utworów. Jednak to nie był jedyny klucz, jaki zastosowałam, selekcjonując materiał. Zależało mi, by zagrać rzeczy, które moim zdaniem fajnie by zabrzmiały w wersjach akustycznych. A ponieważ sama lubię muzykę raczej folkową, ale z różnych krańców świata, chciałam też przemycić trochę tych swoich fascynacji w trasie Intymnie. Stąd pomysł na bliskowschodnie klimaty w piosence „Zimy czas”, czy ujęcie „Veny Amoris” w formie argentyńskiego tanga… No i „Bones of Love” zagrane w rytmie ognistego flamenco!

Podoba mi się, że na uwiecznionym na płycie koncercie piosenki były wykonane z wielkim luzem, z niezwykłą swobodą. Szczególnie „Tokyo” i „Ptasiek” – wychodzi na to, że im bliżej finału koncertu, tym lepiej się bawiliście. Czy rzeczywiście tak było?

Anita Lipnicka: Zawsze jest tak, ze im bliżej końca, tym wszyscy czują się coraz bardziej swobodnie. Czasem się śmieję, że marzy mi się, by zaczynać koncerty od bisów. Wtedy dopiero byłaby zabawa! Od pierwszych dźwięków! Należy jednak zaznaczyć, że energia każdego występu zależy w znacznej mierze od relacji, jaka się nawiązuje między sceną a publicznością. Czasem jest tak, że muzycy wkładają maksimum energii i serca w granie, a z widowni płynie chłód, trudno przełamać lody. Są też zupełnie odwrotne sytuacje, że człowiek nie zdąży się rozkręcić, niczego zagrać jeszcze, a już czuje gorącą falę od ludzi. W takich warunkach znacznie łatwiej o udany koncert.

W „Tokyo” zdarzyła się Pani drobna wpadka z tekstem, ale nie zostało to wycięte, co dodaje płycie uroczej autentyczności. Taki efekt chcieliście uzyskać?

Anita Lipnicka: Rany, wpadek podczas koncertu było sporo! Początkowo żartowałam sobie, że to się wytnie. I tamto też! O, i to jeszcze! Ale w efekcie te wszystkie pomyłki były tak urocze, i w pewnym sensie składały się na logiczną całość koncertu, że postanowiliśmy wszystko zostawić tak, jak było. Wyciętych zostało parę technicznych przerw, ujęć, gdzie praktycznie nic się nie działo specjalnego, oprócz odgłosów tłuczonych butelek, przepinania kabli czy przesuwania drabiny, która była potrzebna do przeinstalowania scenografii.

Niektóre z piosenek, które znalazły się na płycie, wykonuje pani od ponad 25 lat. Jakie emocje czuje pani dziś, gdy śpiewa „Tokyo”, „Zanim zrozumiesz”, „Piękną i rycerza”, „I wszystko się może zdarzyć”? Czy to te same emocje, które towarzyszyły pani w początkach kariery, czy może z biegiem lat te utwory nabrały dla pani innych znaczeń?

Anita Lipnicka: Oczywiście, że to są zupełnie inne emocje niż dawniej! Niektóre piosenki w moim odczuciu mocno się „postarzały”. Nie mówię tego w sensie pejoratywnym. Po prostu, czuć w nich przemijający czas. Inne zaś w jakiś cudowny sposób pozostały bardziej współczesne. Takie mam wrażenie odnośnie piosenki „Piękna i rycerz”, że jej czas specjalnie nie dotknął. Natomiast gdy śpiewam „I wszystko się może zdarzyć”, za każdym razem mam wrażenie, że to piosenka jakiejś mojej młodszej siostry albo córki! Nie napisałabym takiego tekstu dzisiaj. Uważałabym, ze jest banalny i naiwny. Ale wtedy, gdy to pisałam, mając 21 lat, tak właśnie czułam. To nie była poza, tylko szczere wyznanie.

Album „Intymnie” jest podsumowaniem 25 lat pani solowej pracy artystycznej. Jakie refleksje przychodzą do artysty po tylu latach na scenie?

Anita Lipnicka: Jakie refleksje? Hmmm… Trudne pytanie… Z jednej strony cieszę się, że od tylu już lat śpiewam i nadal mogę to robić. Że moja pasja stała się moim zawodem i to trwa nadal. Myślę, ze to jest ogromne szczęście móc robić to, co się kocha i żyć z tego jednocześnie. Z drugiej zaś strony, czasem mi to doskwiera, ten ogon czasu, jaki za sobą wlokę… Czasem wolałabym mieć szansę zacząć wszystko od nowa, od zera, bez żadnych obciążeń związanych z wyobrażeniami, oczekiwaniami innych wobec mojej osoby. Jest tyle kuszących dróg, pociągających gatunków muzycznych, w które człowiek chciałby zabłądzić. Ja jednak mam przeczucie, że powinnam trzymać się swojej ścieżki, że nie wolno mi z niej zbaczać. I to jest czasem przytłaczające! I to pytanie, co dalej…

No właśnie, co dalej? Czy ma pani już w planach nowy album z materiałem premierowym?

Anita Lipnicka: Plany są ambitne! Chciałabym nagrać album życia! Ha, ha, ha! Za każdym razem, gdy zabieram się do pracy nad czymś nowym, czuję podobnie. Tym razem dużo eksperymentuję, sprawdzam różne możliwości. Jestem na etapie poszukiwań i sama nie wiem, gdzie mnie to wszystko zaprowadzi. Za wcześnie jest by mówić, jaka ta nowa płyta będzie. Wiem, że jak już poczuję, ze jestem na właściwym tropie, to wszystko odpali i nic nie będzie mnie w stanie zatrzymać. Na razie chodzę w kółko, badam grunt różdżką do wykrywania metali. Jak trafię na jakieś złoto, z pewnością o tym usłyszycie!

Rozmawiał: Maciej Koprowicz

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Krystian Ochman przez pandemię ma spore problemy!

0

Krystian Ochman przyznaje, że pandemia to nie jest łatwy czas w jego życiu. Choć w pewnym sensie pomógł mu ustalić priorytety, to jednak w dużym stopniu utrudnił pracę nad debiutancką płytą. Teraz artysta chce się skupić na promocji krążka i na studiach. Nie ukrywa też, że wybrał naukę na polskiej uczelni, bo kształcenie w USA związane jest z ponoszeniem bardzo wysokich kosztów.

Krystian Ochman ma poczucie, że sytuacja epidemiologiczna znacznie ogranicza jego działalność artystyczną. 19 listopada ukazała się debiutancka płyta artysty zatytułowana „Ochman”. Pandemia nie odpuszcza, a wręcz odwrotnie – przybiera na sile. Utrzymuje się wysoki poziom zakażeń, w szpitalach jest coraz więcej zajętych łóżek, niewykluczone więc, że pojawią się kolejne obostrzenia.

– Wirus sporo namieszał i niestety jest to trudny dla nas wszystkich czas. Chciałem, aby na płycie było początkowo więcej utworów niż 11, ale covid niestety pokrzyżował nam plany i czasowo się po prostu nie wyrobiliśmy. Jeśli chodzi o współpracę z producentami czy same wejścia do studia, to trzeba było dbać nie tylko o siebie, ale i o innych. Musieliśmy uważać, żeby nikt nie zachorował, więc wszystko robiło się z umiarem i zachowaniem bezpieczeństwa – mówi agencji Newseria Lifestyle Krystian Ochman.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Krystian Ochman: Szlifuję swój talent na Akademii Muzycznej w Katowicach

Wokalista podkreśla, że pandemia pokrzyżowała sporo jego planów i wprowadziła duży niepokój. Pierwsze miesiące były bardzo trudne. Lockdown sprawił jednak, że zmienił nieco hierarchię swoich wartości.

– Ja tej pandemii bardzo nie lubię. Na początku, jak zaczęła się ta kwarantanna, to siedziałem bardzo długo w mieszkaniu sam, około czterech miesięcy. To był dość trudny czas, ale ten okres uświadomił mnie, co jest dla mnie ważne w życiu. Od czasu, jak wyprowadziłem się od rodziców i przeprowadziłem do Polski, to wielu rzeczy nie byłem pewien. Ta pandemia dała mi akurat czas, żeby pomyśleć o swoich marzeniach i o tym, co chcę robić w przyszłości. Natomiast drażni mnie to, że z powodu pandemii stoję w miejscu, nawet jakbym chciał już coś osiągnąć – mówi wokalista.

Krystian Ochman urodził się i wychował w Stanach Zjednoczonych, gdzie za młodu wyjechali jego rodzice. On sam zdecydował się jednak studiować w Polsce, na Akademii Muzycznej w Katowicach.

– W Stanach nawet jak są dobre szkoły, to w moim odczuciu nie bardzo opłaca się tam iść i płacić ponad 20–25 tys. dol. rocznie. To są bardzo duże koszty. Ja natomiast chciałem, żeby moja edukacja była na wysokim poziomie, ale żeby nie spłacać szkoły do końca życia. Gdybym został w Stanach, to nie miałbym gwarancji stypendium czy innych rzeczy, więc pójście tam jest dosyć skomplikowaną rzeczą. Oczywiście koszty zależą od kierunku i wybranej szkoły – mówi Krystian Ochman.

Wokalista nie chce jednak z góry przesądzać, czy swoją muzyczną karierę będzie rozwijał w Polsce, czy w USA. Zobaczy, jak potoczy się jego ścieżka artystyczna i jaki kraj będzie oferował większe możliwości.

– Ja widzę przyszłość tam, gdzie będę mógł się spełniać. To nie ma dla mnie znaczenia, czy to będzie Madagaskar, Argentyna, Chorwacja, mogę być po prostu tam, gdzie ludzie będą chcieli mnie słuchać i będę miał coś do roboty – mówi Krystian Ochman.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Eurowizja Junior: Sara James komentuje finał konkursu

0

Tegoroczny finał Eurowizji Junior okazał się w rezultacie bardzo szczęśliwy dla Polski! Nasza reprezentantka Sara James zajęła bowiem fantastyczną drugą lokatę. Występ młodej artystki bez wątpienia odbił się szerokim echem w całej Europie i pozostaje jednym z najchętniej oglądanych na YouTube.

Przypomnijmy, Sara James reprezentowała Polskę z utworem zatytułowanym „Somebody”. Po podsumowaniu głosów jury i widzów z Europy, wokalistka zdobyła w efekcie 218 punktów. Polskę wyprzedziła wyłącznie Armenia, która mogła liczyć na 224 punkty. Podium zamknęła reprezentacja Francji.

Młodziutka wokalistka nie ukrywa swojego zadowolenia z tak dobrego rezultatu i w ciepłych słowach wypowiada się o całym przebiegu konkursu:

– To była naprawdę niesamowita przygoda i jestem niezwykle dumna z osiągniętego rezultatu. W konkursie wzięło udział wielu szalenie zdolnych uczestników. Każdy w równym stopniu zasłużył na ogromne brawa za tyle ciężkiej pracy i determinacji włożonej w przygotowania. Dla mnie najważniejsze było przede wszystkim godne reprezentowanie Polski i przeżycie niezapomnianych chwil.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

W Eurowizji bardzo ważna jest idea integracji z pozostałymi krajami uczestniczącymi w konkursie i to ciepło i fantastyczną energię od innych uczestników zabieram ze sobą do domu jako największe trofeum! – dodaje Sara James.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Występ Sary można obejrzeć na oficjalnym kanale konkursu Eurowizji:

Alicia Keys przedstawia klucz do swojego świata

0

15-krotna laureatka Grammy i znana na całym świecie ikona muzyki, Alicia Keys wita w swoim świecie nowym podwójnym albumem „KEYS”. Premierze płyty towarzyszy nowy teledysk do „Old Memories” (reż. Sylvia M. Zakhary i Sing J Lee).

W ostatnim czasie Alicia Keys wystąpiła na scenie Expo 2020 w Dubaju pod kopułą Al Wasl, czyli największą na świecie powierzchnią projekcyjną 360 stopni. Świętując 20 lat niezwykłego muzycznego sukcesu, Alicia wykonała bowiem swoje największe utwory oraz piosenki z nowego albumu „KEYS”.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Przed wydaniem „KEYS”, Alicia powitała również fanów w swoim świecie za pośrednictwem czteroczęściowego serialu dokumentalnego YouTube Originals „Noted: Alicia Keys The Untold Stories”, w którym opowiedziała o swojej podróży od bezbronnej młodej gwiazdy do usamodzielnionej i silnej kobiety, artystki i matki.

W przyszłym roku artystka uda się w światową trasę „ALICIA THE WORLD TOUR”. 26 czerwca wystąpi na krakowskiej Tauron Arenie. Takiego show nie można przegapić!

Nowy album

„KEYS” oferuje podwójne, jedyne w swoim rodzaju dźwiękowe doświadczenia – wersja „Originals” zawiera wszystkie nowe utwory, które są kwintesencją Alicii, przypominające muzyczny krajobraz, który wszyscy znają i kochają od czasu jej debiutu. Wersja „Unlocked” zwiększa wrażenia, gdy Alicia sampluje swoje nowe kawałki. Pomaga jej w tym zdobywca nagrody Grammy, producent Mike WiLL Made-It. Album ukazał się niedługo po dwóch nominacjach do nagrody Grammy w kategoriach „Song of the Year” („A Beautiful Noise” feat. Bandi Carlile) i „Best Immersive Audio Album” („Alicia”).

Artystka tak opowiada o „KEYS”: „To mój ulubiony projekt do tej pory! To droga, którą podążam i to ja prowadzę. Uwielbiam obie wersje – są jak sobota i niedziela. Pokochacie tę muzykę!”. Na 26-utworowym podwójnym albumie gościnnie wystąpili Khalid i Lucky Daye w „Come For Me (Unlocked)”, Lil Wayne w „Nat King Cole (Unlocked)”, Brandi Carlile w „Paper Flowers (Originals)”, Pusha T w „Plentiful (Originals)” i Swae Lee w „LALA (Unlocked)”.

„KEYS” zawiera również „Best of Me”, ciepło przyjęty singiel wydany jeszcze w październiku.

Lista utworów „KEYS (Originals)”:

1. Plentiful (feat. Pusha T)
2. Skydive
3. Best of Me
4. Dead End Road
5. Is It Insane
6. Billions
7. Love When You Call My Name
8. Only You
9. Daffodils
10. Old Memories
11. Nat King Cole
12. Paper Flowers (feat. Brandi Carlile)
13. Like Water
14. KEYS

Lista utworów „KEYS (Unlocked)”:

1. Only You
2. Skydive
3. Best of Me
4. LALA (feat. Swae Lee)
5. Nat King Cole (feat. Lil Wayne)
6. Is It Insane
7. Come For Me (feat. Khalid & Lucky Daye)
8. Old Memories
9. Dead End Road
10. Love When You Call My Name
11. Daffodils
12. Billions

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Doja Cat powraca z nowym albumem

0

Doja Cat z niespodzianką dla fanów! Przypomnijmy – nominowany do nagrody Grammy album „Planet Her” ukazał się w czerwcu tego roku. Dziś fani artystki mogą nacieszyć się również edycją deluxe w wersji fizycznej!

Doja Cat stała się bowiem drugą artystką w historii, która miała jednocześnie trzy piosenki w Top 10 (w Top 40 Radio) dzięki „You Right” z udziałem The Weeknd na 6. miejscu, niepowstrzymanym przebojowi „Kiss Me More” z SZA na 7. miejscu, i „Need To Know” na 10. To historyczny i bezprecedensowy wyczyn w świecie rapu. Doja niedawno zadebiutowała także jako gospodyni MTV VMA, na którym dała zapierający dech w piersiach występ.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Doja Cat – „Planet Her Deluxe” dostępny na CD!

Wydawnictwo obejmuje szereg gatunków i było największym debiutem raperki, jak i również najlepszym kobiecym debiutem R&B w 2021 roku. Już w wakacje zdominował listy przebojów, debiutując na 1. miejscu listy topowych albumów R&B Billboardu oraz 2. miejscu list Billboard Top 200.

„Planet Her” zdobyła wiele pozytywnych recenzji. Vulture stwierdził, że „przedstawia Doję jako naszą nową, lodowatą królową popu”, a NPR podkreślił, że Doja powróciła „z żywym, bezlitosnym celebrowaniem młodości i seksu”. Billboard nazwał płytę „seksowną, introspekcyjną, refleksyjną i odświętną”. Rolling Stone dodał także, że „jeżeli dwa pierwsze longplaye przedstawiały Doję jako popową outsiderkę, błogo żyjącą w swoim własnym świecie, ten czyni ją najfajniejszą dziewczyną w szkole”.

„Woman” to najnowszy singiel promujący album, do którego parę dni temu ukazał się zjawiskowy teledysk z wyjątkową choreografią. W klipie obok Dojy występują: Teyana Taylor (piosenkarka, autorka tekstów, aktorka, tancerka, modelka) oraz aktorka i modelka Guetcha. Za reżyserie odpowiada child. (Janelle Monáe, H.E.R.).

Lista utworów „Planet Her Deluxe”:

1. Woman
2. Naked
3. Payday (feat. Young Thug)
4. Get Into It (Yuh)
5. Need To Know
6. I Don’t Do Drugs (feat. Ariana Grande)
7. Love To Dream
8. You Right – Doja Cat & The Weeknd
9. Been Like This
10. Options (feat. JID)
11. Ain’t Shit
12. Imagine
13. Alone
14. Kiss Me More (feat. SZA)
15. You Right – Doja Cat & The Weeknd (Extended)          
16. Up And Down
17. Tonight (feat. Eve)  
18. Ride
19. Why Why (feat. Gunna)

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki w duecie. Posłuchaj „Poczuj magię świąt”

0

Do sieci trafił nigdy wcześniej niepublikowany kawałek artystów. Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki nagrali wspólnie świąteczną piosenkę zatytułowaną „Poczuj magię świąt”. Posłuchajcie, jak brzmi.

Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki w wyjątkowym utworze pt. „Poczuj magię świąt”.

Gdy nagrywaliśmy ze Zbyszkiem tego świątecznego singla nie przeczuwaliśmy, że los będzie dla nas tak okrutny i nigdy nie zaśpiewamy go wspólnie na scenie.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

Minęło kilka lat od jego śmierci i pomyślałam, że szkoda byłoby gdyby ta zimowa piosenka nie miała swojej premiery medialnej. Oddaję zatem w Państwa ręce singla, który mam nadzieje sprawi, że uśmiechniecie się do Zbyszka słysząc jego welurowy, niezwykle kojący głos.

Ja nadal wierzę i czuję, że choć nie ma go fizycznie, jest z nami poprzez muzykę, piosenki i wspomnienia jakie po sobie pozostawił. I to chyba jest właśnie magia świąt.

Utwór dostępny jest również w serwisach cyfrowych: https://id.ffm.to/poczuj_magie_swiat

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Olga Bończyk i Zbigniew Wodecki w piosence „Poczuj magię świąt”:

Anitta i Pedro Sampaio łączą siły. Posłuchaj singla „No Chao Novinha”

0

Anitta i Pedro Sampaio razem. Brazylijski funkowy singiel jest ich pierwszą współpracą w historii.

Długo wyczekiwana współpraca pomiędzy Anittą i DJ-em/producentem Pedro Sampaio “No Chão Novinha” daje upust w brazylijskiej funkowej piosence łączącej cechy obu artystów w taneczną mieszankę. W kompozycji utworu wzięli również udział jedni z najlepszych brazylijskich hitmakerów: Delano, Maikinho DJ, Anitta e Pedro Sampaio.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

No Chão Novinha” przynosi brazylijskie funkowe korzenie, ciepło i ciężkie bity. – mówi Anitta o współpracy z Pedro Sampaio. Pomimo udziału w oficjalnym teledysku “Larissa”, singla wydanego przez Sampaio u boku brazylijskiego artysty Luana Ottena, jest to pierwszy raz, kiedy Anitta i Pedro Sampaio łączą swoje głosy w jednej piosence. 

“Wszystko, co jest związane z tą piosenką było i jest niesamowite. Praca z Anittą, która oprócz tego, że jest moją przyjaciółką, jest też rewelacyjną artystką, była darem. Mieliśmy dużo zabawy i wierzę, że osiągnęliśmy świetny rezultat. To brazylijski funk, przy którym ludzie będą tańczyć na parkiecie” – mówi Pedro o wydawnictwie.

Artyści wnoszą do duetu swoją specyfikę, znajdując porywające połączenie

Oficjalny teledysk do “No Chão Novinha” został wyreżyserowany przez Fernando Moraesa, czyli wieloletniego współpracownika Pedro Sampaio, który reżyseruje jego teledyski od czasu przebojowego singla “Sentadão” w 2019 roku. Klip jest przesiąknięty kulturą brazylijską, z jej kolorami i teksturami odzwierciedlonymi w scenariuszach, które sięgają od ulicznego sprzedawcy sprzedającego płyty DVD regionalnych zespołów i piosenkarzy z Pará po stragany z ziołami leczniczymi w Mercado Ver-o-Peso. 

“To z pewnością jeden z najbardziej kolorowych filmów, jakie nagrałem. Uwielbiam kulturę stanu Pará. Zawsze chciałam ją podkreślić i wybrałam ją do tego teledysku” – komentuje Anitta.  Pedro dodaje: “To był bez wątpienia jeden z moich ulubionych teledysków, którego kręcenie sprawiło mi najwięcej radości, wspaniale było otrzymać wszystkie uczucia od publiczności, kiedy nagrywaliśmy”. Zdjęcia i filmy, którymi podzieliła się publiczność, rozeszły się w mediach społecznościowych i zwiększyły oczekiwania wobec singla.

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!

Daria Zawiałow: Uwielbiam seriale i jak się wciągnę, to jest koniec, absolutnie przepadam. Moją ulubioną produkcją jest „Fargo”

0

Daria Zawiałow zdradza, że kiedy tylko ma wolną chwilę, z dużą przyjemnością zasiada przed szklanym ekranem i ogląda seriale, często taśmowo – odcinek za odcinkiem, sezon za sezonem. Lista jej ulubionych produkcji jest długa. Są na niej również takie, do których po jakimś czasie z przyjemnością wraca i znów robią na niej duże wrażenie.

Daria Zawiałow przyznaje, że oglądanie seriali pozwala jej się zrelaksować i na moment przenieść w inną rzeczywistość. Jej zdaniem w ostatnich czasach powstają coraz lepsze produkcje, które trzymają w napięciu i potrafią wciągnąć bez reszty.

▸ Przypominamy także: Inna zrzuciła ubrania! Piosenkarka zaskoczyła swoich fanów: „Jesteś boginią!”   

– Ja jestem kinomanką, serialomanką, uwielbiam seriale, więc co chwilę oglądam jakieś inne. Mój ulubiony, taki najulubieńszy z najulubieńszych to jest chyba „Fargo”. Oczywiście zdarza mi się taśmowo oglądać różne produkcje, które mnie wciągną. Jestem bardzo dużą fanką „The Walking Dead”, taśmowo też oglądałam „Grę o tron”, jak pewnie większość społeczeństwa. Generalnie uwielbiam seriale i jak się wciągnę, to jest koniec, absolutnie przepadam – mówi agencji Newseria Lifestyle Daria Zawiałow.

Piosenkarka nie ukrywa, że ostatnio ma duży sentyment do serialu „Pajęczyna”. Nic dziwnego, bo najnowszą produkcję Playera promuje właśnie jej interpretacja utworu „Serca gwiazd” z repertuaru Haliny Frąckowiak. Artystka zapewnia, że produkcja warta jest uwagi.

– Teraz skupiam się generalnie na „Pajęczynie” i oczywiście propsuję, proszę oglądać serial „Pajęczyna”, bo jest mega super – mówi Daria Zawiałow.

„Pajęczyna” to historia inspirowana mało znanymi faktami z historii późnego PRL-u, kiedy to w szczycie gierkowskiej prosperity Polska rozwijała własny program atomowy. Dzieciństwo Kornelii Titko (w tej roli Joanna Kulig), odważnej naukowczyni obdarzonej niezwykłą pamięcią, zniszczyła przedwczesna śmierć rodziców oraz starszej siostry, która zginęła w wypadku samochodowym. Matka Kornelii, Teresa Titko (Anna Radwan), była wybitnym fizykiem jądrowym. W gierkowskim programie nuklearnym pełniła rolę prawej ręki jego twórcy, generała-profesora Grzegorza Giedrowicza (Marek Kalita). Po latach w życiu Kornelii pojawia się tajemniczy mężczyzna, który twierdzi, że był niegdyś oskarżony o zabójstwo jej siostry. Bohaterka rozpoczyna prywatne śledztwo. 

▸ Zobacz również: Rumuńska gwiazda disco polo nie ma wstydu. Spójrzcie na te zdjęcia!