Sarsa po latach milczenia: szczera spowiedź artystki
Po kilku latach artystycznej ciszy Sarsa wraca w wielkim stylu – z nową płytą, nową energią i wyjątkową dojrzałością. Marta Markiewicz, znana publiczności jako Sarsa, była gościem Mateusza Opyrchała w podcaście Studio 96.0, gdzie po raz pierwszy od dawna tak otwarcie mówiła o swoich przeżyciach, emocjach i zdrowiu.
„Bałam się, że już nigdy nie zrobię kolejnej płyty” – przyznała bez ogródek. Powodem tego lęku była choroba, z którą artystka zmaga się od kilku lat – otoskleroza, poważne schorzenie ucha, które nieleczone prowadzi do utraty słuchu.
Dla wokalistki, której życie i tożsamość od zawsze związane są z muzyką, diagnoza była ciosem.
„Jeszcze dwa, trzy lata temu wiele rzeczy stało pod znakiem zapytania. Nie wiedziałam, czy będę mogła w ogóle wrócić do śpiewania. Dziś cieszę się, że mogę znowu nagrywać i dzielić się muzyką” – powiedziała poruszona.
Nowa płyta Sarsy – szczerość, emocje i osobista podróż
Album „Miało być jak w filmie”, który ukazał się 16 października 2025 roku, to – jak podkreśla sama artystka – nie tylko muzyczny powrót, ale także symboliczny rozdział w jej życiu. Na płycie znalazło się 17 utworów, które łączą brzmienia popowe z alternatywną wrażliwością, z jakiej Sarsa znana jest od lat. To muzyczna opowieść o przeszłości, zmaganiach, ale i o odzyskanej sile.
„Ta płyta jest dla mnie bardzo osobista. To historia o tym, że życie nie zawsze układa się jak w filmie, ale warto walczyć o swoje zakończenie” – tłumaczy.
Każdy z utworów, jak zdradza Sarsa, powstał w autentycznym emocjonalnym procesie. Nie ma tu kalkulacji ani komercyjnych kompromisów. Artystka chciała, by album był „szczerym zapisem jej drogi” – od lęku przed ciszą po powrót do dźwięku.
„Nie muszę się już tłumaczyć” – dojrzała artystka o wolności twórczej
Sarsa, która dekadę temu zadebiutowała przebojem „Naucz mnie”, przeszła ogromną przemianę – zarówno muzyczną, jak i osobistą. Jak sama przyznaje, dziś nie czuje już presji, by dopasowywać się do oczekiwań branży.
„Mam poczucie, że nie muszę się określać. Te 10 lat daje mi pewien certyfikat – stempel autentyczności. Jedyną stałą w moim życiu jest zmiana” – powiedziała w podcaście Studio 96.0.
Wokalistka dodała, że jej muzyka zawsze bowiem wymykała się schematom, a to właśnie różnorodność stała się jej znakiem rozpoznawczym. „Moi słuchacze wiedzą, że jestem różnorodna, że moje płyty trudno zaszufladkować. I to mi odpowiada – daje mi wolność” – podkreśliła.
Życie prywatne i duchowość: Sarsa o rodzinie, przepowiedniach i „czarnościach”
W szczerej rozmowie z Mateuszem Opyrchałem artystka poruszyła również tematy osobiste – te, o których rzadko mówi publicznie. Wspomniała o rodzinie, duchowości i swoich przekonaniach, a także o tym, jak wielką rolę odegrały one w procesie zdrowienia.
„Przez lata tłumaczyłam się z tego dualizmu – z jednej strony pop, z drugiej alternatywa, z jednej światła, z drugiej czarności. Ale teraz już wiem, że to część mnie. Nie muszę się w końcu tłumaczyć” – mówiła z uśmiechem.
Artystka przyznała, że w czasie choroby i zwątpienia to właśnie bliscy dali jej siłę, a duchowa perspektywa pomogła zrozumieć, że każda ciemność może prowadzić do światła.
Nowy etap kariery – pełen wdzięczności i autentyczności
Sarsa nie kryje, że jej nowa płyta to nie tylko powrót na scenę, ale też symboliczne odrodzenie. Po latach milczenia i walki o zdrowie artystka odnalazła nową radość tworzenia.
„Dziś jestem wdzięczna. Za wszystko – nawet za te trudne momenty. Bo dzięki nim jestem tu, gdzie jestem. I znów mogę robić to, co kocham najbardziej – tworzyć” – podsumowała w rozmowie.
Album „Miało być jak w filmie” już zbiera pierwsze pozytywne recenzje, a fani podkreślają, że to najbardziej dojrzała i emocjonalna odsłona Sarsy w całej jej karierze.
Zobacz też: Nie uwierzysz, komu Sarsa pisała piosenki. Te hity znasz na pamięć!