Margaret od lat należy do grona najbardziej rozpoznawalnych artystek polskiej sceny muzycznej. Karierę rozpoczęła jako nastolatka, a przełom przyniósł singiel “Thank You Very Much”, który otworzył jej drzwi do międzynarodowych projektów.
Na przestrzeni lat wydała kilka albumów, zasiadała w fotelu jurorskim programu “The Voice of Poland” i konsekwentnie budowała własny styl. Artystka dała się poznać jako osoba niezależna, pracowita i bardzo świadoma swoich wyborów.
Ostatnio jednak zrobiło się o niej głośno nie z powodu nowej muzyki, lecz prywatnej decyzji, która miała być spełnieniem marzeń.
Dom Margaret w Hiszpanii miał być azylem
Margaret wraz z mężem Piotrem Kozieradzkim w maju poinformowali o zakupie domu w Hiszpanii. Nieruchomość znajduje się na popularnym wybrzeżu Costa del Sol. Artystka od początku nie ukrywała, że nie był to gotowy luksusowy apartament. Wręcz przeciwnie. Para kupiła dom w bardzo złym stanie technicznym.
Margaret sama nazwała go “ruderą”. Ściany wymagały gruntownego remontu. Instalacje nadawały się do wymiany. Wnętrze było dalekie od marzeń o śródziemnomorskim raju. Jak wyznała artystka, brakowało pieniędzy na profesjonalną ekipę remontową. Większość prac wykonali więc sami.
“Faktycznie stan tej chaty był bardzo zły, no i my przez to, że nie mieliśmy hajsu na taki normalny, proper remont z robotnikami, no to wszystko robiliśmy sami” – opowiadała Margaret.
Para malowała ściany, zrywała stare elementy i porządkowała wnętrza. Była to praca fizyczna, czasochłonna i wyczerpująca. Jednocześnie artystka przyznała, że miało to też swoją jasną stronę. Własnoręczne tworzenie przestrzeni dało im ogromną satysfakcję.
“To jest takie fajne uczucie, jak zrobisz coś własnymi rękami. Jakoś inaczej to w sercu później siedzi” – mówiła.
Margaret nie kryje frustracji. “To jest trauma”
Entuzjazm jednak szybko zderzył się z rzeczywistością. Remont w obcym kraju okazał się znacznie trudniejszy, niż zakładali.
“To jest trauma. To jest po prostu traumatyczna sytuacja” – przyznała Margaret bez ogródek.
Artystka nie ukrywała, że ogromnym problemem była współpraca z lokalnymi fachowcami. Jej słowa wywołały spore poruszenie.
“Jeszcze w Hiszpanii… ci Hiszpanie raczej nie są tacy najchętniejsi do pracy” – żaliła się.
W praktyce oznaczało to opóźnienia, brak terminowości i konieczność przejmowania kolejnych obowiązków na siebie.
“Wykończymy mieszkanie albo siebie”
W rozmowie z Plejadą Margaret przyznała, że momentami sytuacja była skrajnie wyczerpująca psychicznie.
“Jest takie przysłowie, że wykończymy mieszkanie albo siebie” – podsumowała z humorem, który jednak krył zmęczenie.
Długie tygodnie pracy fizycznej, stres i brak komfortu sprawiły, że remont stał się prawdziwą próbą charakteru. Artystka podkreśliła jednak, że najgorsze jest już za nimi.
Dom gotowy, a trauma za nimi
Na szczęście finał tej historii jest pozytywny. Remont zakończył się sukcesem.
“Już jesteśmy po remoncie. Jest super” – przyznała Margaret.
Dom nadaje się do zamieszkania, a wnętrza mają osobisty charakter. Widać w nich styl artystki i jej partnera. To przestrzeń, która nie powstała z katalogu, lecz z pracy własnych rąk. Dla Margaret ma to ogromną wartość.
Choć droga była trudna, dziś artystka może cieszyć się spełnionym marzeniem o domu w Hiszpanii. Czy było warto? Patrząc na jej słowa, odpowiedź brzmi: tak, choć kosztowało to sporo nerwów.
Zobacz też: