Czwarty, najbardziej osobisty film Urszuli Antoniak, która od 25 lat mieszka w Holandii, dotyka jednego z najbardziej palących problemów współczesności, zgłębiając jego humanistyczny aspekt, bez ideologii, bez politycznych deklaracji i bez stereotypów. Reżyserka nie pochyla się nad losem imigrantów, tylko pokazuje człowieka, który wyjechał, bo chciał i mógł.
Michał (Jakub Gierszał), główny bohater filmu, zrobił to samo, co w ostatnich latach zrobiły setki tysięcy Polaków, czyli wyjechał z kraju nie dlatego, że była wojna czy że zmuszała do tego sytuacja polityczna, tylko dlatego, że tak postanowił. Od początku kierowały nim aspiracje, żeby w pewnym momencie wyjechać i od zera dojść do najwyższej ligi. On nie chciał być prawnikiem, tylko korpo prawnikiem, mieć styl i mówić perfekcyjnym niemieckim.
Imigrancka przeszłość Michaela w niczym mu nie przeszkadza. Chłopak doskonale się zasymilował. Biegle włada językiem, pojął też społeczną niemiecką etykietę. Nie ma w nim tęsknoty za krajem ani łączących go z ojczyzną więzi.
Poza jedną – 55-letnim ojcem (Andrzej Chyra), który niespodziewanie zjawia się w życiu chłopaka. Spędzają ze sobą weekend, wspólnie przechadzając się po Berlinie i rozmawiając po polsku. Michael ponownie staje się Michałkiem, co zmusi go do zadania sobie pytań o swoją tożsamość i przynależność. Ale to nie wywołane duchy przeszłości są dla Michaela wyzwaniem, tylko zderzenie ze świadomością, że od lat jedynie gra Niemca.
To Polka, która wyjechała z kraju, gdzie urodziła się w niezamożnym domu i zaczęła piąć się po szczeblach kariery, bez niczyjej pomocy ani protekcji. – Pojechałem do niej do Hamburga, rozmawiałem z nią, uczestniczyłem w jej codzienności – wspomina Gierszał. – Bardzo dużo się od niej nauczyłem o tym świecie, którego reprezentantem miałem się stać. Dopełniłem swoją postać jeszcze obserwacjami prawników z Berlina, których też poznałem i odwiedziłem w korporacjach, gdzie pracowali. To były miłe i owocne dla roli spotkania.
– Jakub przywiózł niesamowite obserwacje na temat tego, jak ta dziewczyna się ubiera, jak się porusza, jak traktuje facetów – dodaje Antoniak.
– Świat korporacji, którą ona reprezentuje, jest bardzo sztywny i sztuczny, ma się wrażenie, że spotyka się w nim nie prawników, tylko wojskowych dowódców. Oni ponoszą gigantyczną odpowiedzialność, pracują przy sprawach, które toczą się o miliony. Jakub opowiadał mi, że po tygodniu spędzonym z prawniczką z Hamburga, kiedy wsiadł do metra po tym, jak jadł lunche po 150 euro, z ludźmi z diamentami jako dodatkami do ubioru, to jego pierwszym impulsem było, żeby się odsunąć od innych ludzi. To było w nim. Jakub znalazł też taki koncept, który nazywa się “corporate social responsibility”.
Wykorzystaliśmy go w filmie, bo to nie jest tak, że prawnicy w “Pomiędzy słowami” bezinteresownie pomagają uchodźcom. Oni po prostu w ramach tego konceptu dla społeczeństwa robią coś pro bono. Rozmawialiśmy o tym z prawnikami z korporacji w Berlinie. To oni powiedzieli nam, że biorą sprawę, która jest nie do wygrania i ładują w nią całą swoje wiedzę, doświadczenie i czas, ale nie robią tego dla idei, tylko dlatego, że to są najczęściej sprawy flagowe i piszą o nich media.
Nagrodzony m.in. na FPFF w Gdyni i Warszawskim Festiwalu Filmowym film Urszuli Antoniak trafi na ekrany kin 16 lutego 2018 roku.
▸ Przeczytaj również: Selena Gomez wyprzedzi swoje czasy! Gwiazda przekroczy granice?