Coś, co przez chwilę brzmi jak indie rock, za moment szybuje w okolice tanecznego R&B, minimalizm koresponduje z bogactwem dźwięków i wszystko się zgadza. Ewolucja Glass Animals, która biegnie od momentu wydania debiutanckiego singla, przez spotkanie Paula Epwortha (współautora sukcesów Adele i Bloc Party), aż po dwa studyjne albumy przebiegła wzorcowo.
Dziś Glass Animals stoją na krawędzi. Wystarczy jeszcze jeden mały krok… Za sobą zostawią setki koncertów, płyty i wszystko to co mieści się w opisach zespołów nazywanych wielkimi nadziejami, i trafią do tej wąskiej grupy zespołów szanowanych za twórczość i jednocześnie uwielbianych przez miliony fanów. To miejsce, gdzie popularność nie przeszkadza jakości i odwrotnie wydaje się dla nich stworzone.
Trawestując tytuł jej najnowszego singla, jesteśmy jeszcze przed burzą, ale pioruny słychać z daleka. Kali Uchis ma 23 lata, pochodzi z Kolumbii, ale wychowywała się w Stanach. Dostała klasyczne wykształcenie muzyczne, ale producentów swojej debiutanckiej EP-ki wybrała mniej klasycznych, choć znakomitych – Kaytranada, Diplo i Tyler, The Creator. “Por Vida” zwróciła uwagę muzycznego środowiska, a sama Kali wyjątkowo dobrze poczuła się w nowym otoczeniu. Pracując nad solowym albumem nie uciekała od współpracy z innymi artystami. Tą najbardziej znaczącą okazało się nagranie z Danielem Caesarem singla “Get Out”, nominowanego w tym roku do nagród Grammy, ale wspólnych utworów z Major Lazer i Gorillaz też nie trzeba się wstydzić. Trzy single, w tym najnowszy “After the Storm”, spotkały się ze świetnym przyjęciem, o Kali mówi się cały czas, i jedyne co nam pozostaje, to czekać na premierę albumu.
Brytyjski hip-hop, od kilku lat przeżywający prawdziwy boom, ma swoje wielkie gwiazdy, ale ma także zespoły, które działając na gatunkowych obrzeżach potrafią wpływać na kształt całej sceny. Bez wątpienia Young Fathers są właśnie taką formacją. Powstali w Edynburgu dekadę temu. Z początku bardziej jako koncertowy projekt zajawionych hip-hopem nastolatków.
Po kilku latach zdobywania podziemnej sławy Young Fathers dostali kontrakt od amerykańskiego Anticona, wytwórni lubującej się w wyszukiwaniu hiphopowych nowinek. To Ancticon wydał dwa pierwsze mikstejpy Young Fathers. Mało oryginalne tytuły – “Tape One” i “Tape Two” – kryły w sobie dużo bardziej oryginalne brzmienie, nieco pierwotne, brudne, minimalistyczne, ale bardzo melodyjne. “Tape Two” zostało wybrane szkocką płytą roku, ale to nic przy sukcesie debiutanckiej płyty “Dead” z 2014 roku, która stała się sensacyjnym zdobywcą Mercury Music Prize – najbardziej prestiżowej nagrody muzycznej na Wyspach. Dziś Young Fathers szykują trzeci album. Premiera “Cocoa Sugar” już 9 marca. Czy na brzmienie płyty będzie miała wpływ współpraca i wspólne koncerty z Massive Attack, przekonamy się za kilka tygodni.
Jest świetną kontynuatorką całej linii brytyjskiego hip-hopu tworzonego przez kobiety, na czele których stały Ms. Dynamite i Speech Debelle. Little Simz debiutowała EP-kami w czasach ich największych sukcesów, ale dziś to właśnie jej pseudonim jest na czołówkach serwisów muzycznych. Na koncie ma dwa albumy – “A Curious Tale of Trials + Persons” z 2015 oraz wydany pod koniec 2016 roku “Stillness In Wonderland” luźno inspirowany “Alicją w Krainie Czarów”, zupełnie jak nasza tegoroczna oprawa graficzna. Kilka poprzednich miesięcy Little Simz spędziła w trasie z Gorillaz, naszymi tegorocznymi headlinerami. Dograła się także do ich ostatniej płyty “Humanz” – utwór “Garage Palace” znajdziecie na wersji winylowej lub super deluxe.
Bowiem w muzyce La Femme odbija się kilka dekad francuskiej ekspansji na światowe sceny muzyczne. Od klasyków piosenki, przez elektroników, taneczne gwiazdy po rockowych wyklętych. La Femme swoją muzyczną tradycję utopili w psychodeli, bo od zawsze kochali amerykański surf rock. Zresztą patrząc na zdjęcia plaż w ich rodzinnej miejscowości nietrudno zrozumieć tę fascynację. La Femme od kilku lat nie schodzą z nagłówków francuskiej prasy muzycznej, która wbrew światowym trendom ma się nadal bardzo dobrze i potrafi wpływać na opinie publiczności. I choć La Femme wcale nie zabiegają o popularność, wręcz uciekają od zainteresowania, to nad Sekwaną stali się gwiazdami.
Ich oba albumy były szeroko komentowane i poddawane szerokim eksperckim dyskusjom. Po nokaucie jakim okazał się debiutancki “Psycho Tropical Berlin” – najlepsza francuska płyta 2013 roku, wyprzedzająca nawet “Random Access Memories” Daft Punk – na drugi album czekano z emocjami godnymi narodzin nowego potomka królewskiego. Udało się. “Mystère” to porywająca międzygatunkowa eskapada bez celu. Muzyka, w której można się zwyczajnie zagubić, ale wrócić bezpiecznie i z poczuciem spełnienia.
Koncerty Le Femme, podobnie jak ich twórczość studyjna, są owiane legendą. Największe francuskie festiwale walczą o ich ekskluzywne występy, a Red Hot Chili Peppers zabrali ich ze sobą w trasę po Europie. Do tej pory nigdy nie zagrali w Polsce. Open’er 2018 naprawi to niedopatrzenie, w ramach powracającego po latach cyklu Republique de la Musique.
▸ Przeczytaj także: Eminem i Ed Sheeran razem w klipie do hitu River
Wcześniej udział potwierdzili Arctic Monkeys, Depeche Mode, Gorillaz, Bruno Mars, Massive Attack, Fleet Foxes, David Byrn, MØ, Kaleo, Nick Cave and the Bad Seeds, Migos
Bilety dostępne w Altersklepie oraz w eBilet.
Sprzedaż od 16.12.2017 do 10.06.2018 lub do wyczerpania puli biletów (w zależności od tego, co nastąpi wcześniej).
karnet 4-dniowy – 579 zł
karnet 4-dniowy + pole namiotowe – 659 zł
karnet weekendowy (pt, sb) – 399 zł
karnet weekendowy (pt, sb) + pole namiotowe – 459 zł
bilety jednodniowe – 259 zł
▸ Przeczytaj także: Rita Ora nago na plaży! Fani proponują seks! (ZDJĘCIA)