W sieci pojawiła się nowa zapowiedź dokumentu o Whitney Houston, zatytułowanego po prostu “Whitney”. – W filmie Macdonalda są momenty, które odbierają mowę i każą się z pokorą zasłuchać – ocenia Tomasz Raczek. Do kin dzieło trafi 6 lipca.
Wyreżyserowany przez laureata Oscara, Kevina Macdonalda (“Ostatni król Szkocji”, “Czekając na Joe”) i wyprodukowany przez dwukrotnego zdobywcę Nagrody Akademii – Simona Chinna (“Sugar Man”, “Człowiek na linie”) poruszający dokument poświęcony został pamięci legendy muzyki pop i R&B – Whitney Houston.
“Chwytający za serce” (“The Guardian”), a przy tym intymny i porażająco szczery filmowy portret, dający wyjątkowe spojrzenie na życie, zawrotną karierę oraz powolny upadek, obdarzonej niespotykanym talentem gwiazdy.
“Whitney” to jedyna tego typu produkcja, która otrzymała pełną zgodę i poparcie rodziny oraz spadkobierców wokalistki. W filmie wykorzystano niepublikowane wcześniej ujęcia, rzadko lub nigdy niepokazywane materiały filmowe, a także nagrania koncertowe wykonane przez samą Whitney Houston w różnych okresach jej kariery.
Widzowie usłyszą wersje oryginalne oraz a capella największych przebojów Whitney Houston. Wszystko to wsparte bogatymi materiałami ze zbiorów najbliższej rodziny i przyjaciół Whitney, dokumentującymi jej burzliwe, prywatne życie.
Zwiastun można obejrzeć poniżej.
Z imponującą liczbą ponad 200 milionów albumów sprzedanych na całym świecie, ze statusem pierwszej kobiety-artystki, która zadebiutowała na szczycie listy Billboard 200 i jedynej w historii, której siedem kolejnych singli pojawiło się na pierwszym miejscu zestawienia Billboard Hot 100, Whitney Houston była głosem swojego pokolenia. Artystką, która z piosenkarki gospel miała stać się królową światowej sceny.
To ona zainspirowała całe pokolenie wokalistek z Mariah Carey i Beyoncé na czele. To jej brawurowe wykonanie amerykańskiego hymnu w trakcie Super Bowl w 1991 roku przetarło ścieżki niedostępne wcześniej dla czarnoskórych muzyków. W tle do tych wiekopomnych wydarzeń pisała się jednak inna historia.
Porażająca opowieść o uzależnieniu i samozniszczeniu, wypełniająca kolumny tabloidowych gazet i czasopism. Historia kobiety, która na scenie miała głos anioła, ale poza nią przegrywała walkę z własnymi demonami.
Amerykanka zmarła 11 lutego 2012 roku. Miała 48 lat.
▸ Przeczytaj także: Nicki Minaj w basenie z Arianą Grande (WIDEO)