Scorpions po raz kolejny dali z siebie wszystko i przekonali się, że na polskich fanów można zawsze liczyć! To był porządny, zagrany z iście niemiecką precyzją koncert! A do tego kultowe „Send Me An Angel” zadedykowali zmarłej dzień wcześniej Korze Jackowskiej, co zrobiło piorunujące wrażenie!
Kilkunastotysięczna publiczność wypełniająca po brzegi Atlas Arenę w Łodzi śpiewała razem z Klausem, Rudolfem, Matthiasem, Pawłem i Mikkeyem ich największe przeboje, które przeszły do historii światowego rocka.
Czy jest druga kapela, której koncerty w Polsce wzbudzają niezmiennie wysokie zainteresowanie i to przez tyle lat?! Scorpions są jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie, mają nie tylko niezliczoną ilość przebojów, ale i zatwardziałych fanów. Dla zdecydowanej ich większości łódzki koncert nie był pierwszym w życiu. I oczywiście bawili się świetnie, w myśl zasady, że lubią to, co znają.
Utwór zaprezentowany z ogromnym powerem od razu wprowadził publiczność w dobry nastrój. Później nastąpił przegląd nieco starszych kawałków z lat siedemdziesiątych, mocno osadzonych w hardrockowym brzmieniu zespołu. Głos Klausa Meine niósł się po hali, a ekspresyjny jak zawsze Rudolf Schenker jeszcze bardziej nakręcał już i tak gorącą atmosferę. Nieco oddechu przyniosły trzy kolejno po sobie następujące hity: „Follow Your Heart”, „Eye of the Storm” oraz monumentalne „Send Me En Angel”.
Zaraz potem kolejny wielki hit „Wind of change”, który chyba wszystkim fanom żyjącym na przełomie lat 80. i 90 kojarzy się wolnością. Publiczność Atlas Areny nie mogła sobie odmówić zaśpiewania tego hymnu razem z Klausem.
Jak zwykle nie mogło zabraknąć hołdu złożonego Lemmy’emu Kilmisterowi, nieżyjącemu już frontmanowi zespołu Motőrhead. Słynne „Overkill” zakończone solowym popisem Mikkey Dee, teraz rewelacyjnie odnajdującemu się w Scorpions, po raz kolejny zrobiło niesamowite wrażenie! Perkusista dający z całym impetem po garach na platformie uniesionej w górę ponad sceną, nie mógł się nie podobać. Niezmiennie ten fragment koncertu kończy się wielkimi owacjami każdej publiczności na świecie. Atlas Arena również stanęła na wysokości zadania!
– Trzeba przyznać, że poza balladami, Scorpions dają ogromną dawkę energii. Przed laty przekonali mnie od razu i wydaje mi się, że wtedy oni również otworzyli przed nami świat. A dzisiaj spoglądam na nich wcale nie inaczej, spoglądam z perspektywy: oto przede mną zespół bardzo profesjonalny, zespół, który wie, co ma powiedzieć, a przede wszystkim w jaki sposób ma to zrobić, więc może się skupić wyłącznie na emocjach i te emocje podaje publiczności w dalszym ciągu. To jest coś niesamowitego, to jest zawodowstwo, kiedy zespół nie musi się martwić o nic więcej, bo liczy się tylko przekaz emocji, a każdy utwór jest niemal sztandarowy, każdy jest niemal jak hymn – powiedział tuż po koncercie Piotr Bielawski z Radia Łódź.
Czy po tylu koncertach w Polsce, zespół mógł jeszcze czymś zaskoczyć? Podobne setlisty, scenografia i te same ważne momenty koncertu…. – Co może niezmiennie dziwić, to kipiący od Scorpions entuzjazm, autentyczna pasja i niespożyta energia, jaką oddają publiczności, zupełnie za nic mając swoje lata. Po ponad półwiecznym istnieniu na scenie należy im się wielki szacunek: za to, że im się jeszcze chce, że dają radę i potrafią pobudzić do reakcji kilkunastotysięczną publiczność. Dopóki ta iskra będzie w nich płonąć, dopóty będziemy mieli ogromną przyjemność zapraszać ich do Polski. Wierzę, że to potrwa jeszcze długo! – mówi Janusz Stefański z agencji Prestige MJM, która już po raz piąty była organizatorem koncertu Scorpions w Polsce.
▸ Przeczytaj również: Doda oddała oddała hołd Korze! Przechodzą dreszcze (WIDEO)