Remigiusz Kuźmiński – absolwent Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie wokalistyki i dyrygentury. Dyplomowany wokalista i dyrygent z tytułem magistra sztuki.
Całe swoje życie poświęcił i podporządkował muzyce. Tworzy i wykonuje muzyk pop – jazzową, musicalową, literacką i pop – operową.
Ma na swoim koncie wydanych kilka płyt solowych, a ostatnio ukazała się najnowsza płyta, na której śpiewa ze swoją towarzyszką sceniczną Darią Wójcik.
Wspólnie z moją przyjaciółką Darią Wójcik włożyliśmy w tę płytę mnóstwo serca i ciężkiej pracy. Znajdują się na niej utwory musicalowe i pop – operowe. Z Darią współpracuję już ładnych parę lat i owocem naszej współpracy jest z pewnością ta płyta, którą można posłuchać na mojej oficjalnej stronie www.remigiuszkuzminski.pl. Serdecznie polecam.
Tak, czuję się wyróżnionym szczęściarzem. Zawsze chciałem, aby muzyka byłą moim zawodem wyuczonym i wykonywanym. Talent podparty edukacją sprawia, że mocno wierzę w siebie. Wiem, ile ciężkiej pracy w to włożyłem, dlatego mogę powiedzieć, że jestem spełnionym artystą.
To prawda. Bardzo dużo koncertuję. Występuję zarówno na estradach kameralnych jak i dużych scenach. O wszystkich koncertach na bieżąco można poczytać na mojej stronie www.remigiuszkuzminski.pl. Gram przede wszystkim recitale solowe z moją pianistką akompaniującą, ale chętnie występuję również w towarzystwie zaprzyjaźnionych artystów takich jak: sopranistka Daria Wójcik, pianistka Adriana Wdziękońska i pianistka Izabela Wojciechowska.
Tak, świadomie i umiejętnie łączę te dwa światy. W czasie pięcioletnich dziennych studiów magisterskich kształciłem technikę wokalną i dyrygencką w zakresie muzyki jazzowej oraz klasycznej, natomiast w szkole średniej o czteroletnim cyklu nauczania szkoliłem głos tylko w zakresie klasyki. Jestem posiadaczem głosu szkolonego o barwie i skali tenora lirycznego. W swojej technice wykonawczej integruję emisję głosu jazzową z klasyczną. Jest to ściśle związane z przebiegiem mojej edukacji i dlatego nie może być inaczej.
O takiej porze roku przeżywam same przyjemności. Kocham porę jesienno zimową. To jest zdecydowanie mój czas, w którym ożywam. Niektórzy o tym czasie popadają w depresję, a ja wręcz przeciwnie.
Od września do lutego każdego roku mój organizm pod kątem fizycznym i psychicznym funkcjonuje rewelacyjnie. O tej porze roku czuję się swobodnie i z uśmiechem patrzę na życie. Mam znakomity przypływ energii zarówno do pracy jak i zwykłych codziennych czynności.
Uwielbiam długie jesienno zimowe wieczory z dobrą herbatą, muzyką, książką czy filmem. Zapalam wtedy świece, czytam dobre publikacje oraz słucham świetnych audycji radiowych. Zasiadam przy instrumencie, tworzę nowe kompozycje, piszę dużo tekstów oraz systematycznie ćwiczę swój warsztat wokalny.
Uwielbiam czuć chłód w swoim organizmie, ponieważ daje mi mnóstwo radości i komfortu. Maksymalna temperatura na dworze dla mojego ciała to 10st.C. Powyżej tej skali zaczynam się nie dobrze czuć. Jesienią i zimą uwielbiam spacerować oraz fotografować parki pełne liści.
Jestem człowiekiem, który ma ciepłowstręt. Nie znoszę ani wiosny, ani lata. Od marca do sierpnia przeżywam mękę. Wtedy mój organizm odmawia mi posłuszeństwa. Do wielu rzeczy jak chociażby zwykłe wyjście na zakupy, muszę się zwyczajnie zmuszać. Wiem, że w dużej mierze spowodowane jest to nadprogramowymi kilogramami, ale ogólnie ciepło-wstręt jest moją naturą.
Nie lubię kiedy świeci słońce, nie cierpię długich jasnych dni i od rana do wieczora zaludnionych ulic. Już od wczesnego dzieciństwa wiosna i lato mnie po prostu męczyła i przerastała. Dla większości ludzi kochających lato jest to rzecz nie do przyjęcia, a dla mnie jest coś bardzo naturalnego i zgodnego ze mną. Na moje złe samopoczucie wpływa nadmierna potliwość i upały. Często w upalne dni jestem rozdrażniony i bez zapału do życia.
Wiosną i latem praktycznie nie wychodzę z domu i przeczekuję ten okropny dla mnie czas. Jednakże wiadomo, że pracuję na scenie przez cały rok kalendarzowy i moje koncerty odbywają się również w gorące dni.
Przy 30 stopniowym upale, często ubrany w surdut lub garnitur, muszę wykonać godzinny recital lub koncert. Wtedy muszę zacisnąć zęby i jakoś wytrzymać. Wolę zdecydowanie zmarznąć, niż się spocić. Praktycznie wentylator u mnie w domu chodzi na okrągło. Niestety klimat się ociepla i z roku na rok może być co raz gorzej, dlatego w przyszłości będzie trzeba pomyśleć o jakiejś klimatyzacji.
▸ Przeczytaj również: Jak powstają największe przeboje? Rozmowa z producentem muzycznym MAVOOI
W kuchni dość często praktykuję. Uwielbiam przyrządzać i jeść zwłaszcza potrawy mączne, które niestety jak wiadomo są najbardziej tuczące. Kocham naleśniki, pierogi, kluski na pyrach, krokiety, pyzy, spaghetti, ryże i kasze. Już nie wspominając o tym, że uwielbiam słodycze i słone przekąski.
Jest parę potraw i produktów, które mnie odpychają już na sam zapach i widok. Są to: czarnina, golonka, kaszanka, flaki, wątroba, nerki, biała kiełbasa, tłusty schab. Jak poczuję zapach tych gotujących się produktów, to nie mogę powstrzymać się od wymiotów. Te produkty mnie zwyczajnie obrzydzają.
Nigdy nie zrozumiem, jak można lubić takie coś jeść. Ogólnie nie przepadam za mięsem, ale nie jestem też zagorzałym wegetarianinem. Jak już się skuszę na mięso to tylko na chudy filet z kurczaka lub rybę i to jeszcze musi być bardzo dobrze przyprawione, bo inaczej nie ruszę.
Z tym tematem to u mnie bywa różnie. Zazwyczaj jestem pół kroku przed tym co modne i pół kroku za tym co modne. Nie lubię wyglądać tak jak większość wystylizowanych tzw. „gwiazd”. W ubiorze zarówno tym codziennym jak i scenicznym, cenię sobie skromność i wygodę.
Jak większość artystów jestem trochę dziwacznym człowiekiem i dlatego mam swój własny styl. Na studiach nosiłem długie włosy (dokładnie takie jak teraz) i w takim wizerunku czuję się oryginalnie. Choć nie ukrywam, że długie włosy są trudne w codziennym utrzymaniu. Ubiór sceniczny dobieram do charakteru danego wydarzenia, a czasem i repertuaru.
Jeśli występuję na jakiejś gali lub ważnej uroczystości z repertuarem musicalowym, literackim lub pop – operowym, zakładam wtedy surdut, garnitur, białą koszulę i muchę z butonierką (nota bene: uwielbiam muchy, a nie cierpię krawatów). Jeśli mój recital jest nieco mniej oficjalny i śpiewam repertuar pop – jazzowy, to staram się ubierać luźniej i swobodniej. Na co dzień mam problem z doborem wygodnych ciuchów. W 2012 roku schudłem 60 kilogramów, a po półtora roku od schudnięcia zacząłem stopniowo przybierać na wadze z powodu tzw. efektu jo-jo. Od tamtego czasu musiałem kilka razy zmienić garderobę.
Większość artystów tak ma, w tym także i ja, że stres przed wyjściem na scenę jest stresem mobilizującym. To coś podobnego do stresu przed egzaminem. Po pierwszych dźwiękach stres mija i przychodzi niesamowite uczucie błogości.
Gdy wychodzę na scenie to cały świat jest mój. W jednej chwili staję się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. W trakcie koncertu daję publiczności całego siebie. W pewnym momencie widzę jak techniką i emocjami po prostu ludzi hipnotyzuję. Widownia jest wpatrzona we mnie i zasłuchana w każdy dźwięk. To daje niesamowite poczucie spełnienia i ekscytacji.
Śpiewając myślę o każdej nucie i emocjach, które chcemy przekazać. W trakcie występu liczy się tylko to co jest tu i teraz. Często na doczekaniu pod chwilą emocji kreuję zupełnie nowe i niepowtarzalne interpretacje. Gdy kończę ostatni utwór w koncercie, kłaniam się, słyszę rozlegającą się salwę braw, a gdy podnoszę swój tułów i widzę, że wszyscy ludzie oklaskują mnie na stojąco, to chce mi się zwyczajnie płakać. Oczywiście z radości, satysfakcji i dumy. To jest coś niesamowitego i pięknego.
Emocje, o których przed chwilą mówiłem i posiadanie talentu to rzecz, której nie kupi się za pieniądze. A do tego jeśli talent podparty jest wykształceniem, to można spokojnie i z satysfakcją sobie pracować. I właśnie ta posiadłość jest dla mnie najważniejszą formą bogactwa, tak samo jak zdrowie. Jeśli nie chorujemy to możemy czuć się naprawdę bogaci.
Nie ukrywam, że fajnie jest też poczuć przyjemność z posiadania pieniędzy. Jak jest pieniądz to człowiekowi żyje się lepiej, ale kiedy go brakuje (a znam to uczucie) to trzeba sobie po prostu umieć radzić. Bogactwem jest też posiadanie dobrych wartości życiowych i rozsądnego charakteru. Bogactwem jest mądrość, wiedza, życzliwość, serdeczność, wrażliwość i kultura osobista. Piękną formą bogactwa są nasi przyjaciele i najbliższa rodzina.
Bardzo często marzę, chyba jak każdy człowiek. Mam marzenia, o których wiem, że się nigdy nie spełnią, no ale pomarzyć zawsze można. Mam też marzenia te bardziej realne, na które cały czas pracuję i do których skrupulatnie dążę. Jeśli chcemy coś osiągnąć to pracujmy i spełniajmy swoje marzenia.
To w takim razie życzę spełnienia wszystkich marzeń. Dziękuję za rozmowę.
▸ Przeczytaj również: Steven Wilson: Najlepsza muzyka nie została jeszcze odkryta! (WYWIAD)
Nie chcesz przegapić żadnej plotki czy premiery teledysku, żadnej informacji ze świata gwiazd muzyki? Dołącz do nas na Facebooku i Instagramie