Rodzina od początku mocno wierzyła, że po 48 godzinach Luke Perry zostanie wybudzony ze śpiączki farmakologicznej.
Najbliżsi czuwali przy jego łóżku dzień i noc, mając nadzieję, że jego stan zdrowia chociaż trochę się poprawi. Niestety aktor do końca nie odzyskał przytomności, a lekarze nie mogli mu w żaden sposób pomóc.
▸ Przeczytaj również: Rihanna w piekielnie seksownej sesji bielizny Savage x Fenty…
Przypomnijmy, że hollywoodzki aktor 27 lutego 2019 roku trafił do ośrodka medycznego w Kalifornii w ciężkim stanie po rozległym udarze mózgu. Lekarze walczyli o jego zdrowie i życie, następnie wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Po pięciu dniach lekarze oświadczyli, że Luke Perry nie ma szans na powrót do życia, bowiem nastąpiła śmierć jego mózgu. Rodzina aktora stanęła przed najtrudniejszą decyzją w życiu! Jak donosi amerykański serwis Us Weekly, takie są dalsze procedury. W przypadku, gdy następuje śmierć mózgu, sztuczne podtrzymywanie czynności innych narządów i organów nie może być kontynuowane.
Rodzina Luke’a Perry’ego miała nadzieję, że po 48 godzinach będą mogli go odłączyć. On jednak się nie obudził. To była wyniszczająca decyzja.
Najbliższa rodzina zdecydowała, aby odłączyć Luke’a od aparatury. W tych ostatnich chwilach czuwali przy nim: narzeczona Wendy Madison Bauer oraz była żona Rachel Sharp, matka aktora Ann Bennett, ojczym Steve Bennett, brat Tom Perry i siostra Amy Coder, a także syn Jack i córka Sophie.
Międzynarodową sławę zdobył w latach 90-tych za sprawą roli Dylana McKay w popularnym serialu dla młodzieży Beverly Hills 90210. Aktualnie możemy go oglądać jeszcze w trzecim sezonie serialu Riverdale. Na duży ekranie zobaczymy Luke’a jeszcze w filmie Quentina Tarantino Once Upon a Time in Hollywood. Polska premiera została zapowiedziana na 9 sierpnia 2019 roku.