Dziewczyny, opowiedzcie historię zespołu – gdzie, kiedy i dlaczego się to wszystko zaczęło?
Kolokwialnie mówiąc wszystko zaczęło się w internecie. Znalazłyśmy się z ogłoszeń i z różnych portali, ale głęboko wierzymy w to, że jakaś wyższa siła czuwała nad tym całym procesem. Pierwszy raz spotkałyśmy się we trójkę pod koniec 2011 roku, a na początku 2012 już z nazwą Brain’s All Gone, uzbrojone w znikome ilości sprzętu i umiejętności oraz ogromne pokłady chęci i zapału zaczęłyśmy pisać swoje pierwsze kawałki.
Skąd pomysł na nazwę? Często dopada Was „głupawa”?
Wymyślenie nazwy dla zespołu zajęło nam dosłownie jakieś dwie minuty, rzuciłyśmy tytuł piosenki „Heart’s All Gone” zespołu Blink-182, a żeby odzwierciedlała naszą naturę pozbyłyśmy się mózgu zamiast serca. Śmianie się z samych siebie to od zawsze nieodłączna część naszej życiowej ideologii. Trafniej byłoby powiedzieć, że czasami dopada nas bycie poważnym.
W Polsce nie ma dziś popularnej kobiecej grupy, która poruszałaby się w podobnej stylistyce pop-punkowej. Jakie macie inspiracje i skąd fascynacja takimi brzmieniami?
W Polsce jest mnóstwo undergroundowych zespołów w każdej stylistyce, łącznie z pop-punkiem. Niestety ogromny ich procent to młodzi ludzie, którzy zakładają kapelę pod wpływem chwili i wielkich marzeń, ale często nie są wystarczająco konsekwentni i zdeterminowani by przetrwać próbę czasu. Inspiracje czerpiemy głównie z amerykańskich pop punkowych zespołów z lat 90. – takich jak Blink-182, Sum 41, The Offspring, Zebrahead, Good Charlotte. To muzyka naszego dzieciństwa, ale też ciężko nas zamknąć tylko w tej stylistyce. Każda z nas ma bardzo zróżnicowane gusta muzyczne i razem dzielimy się tym wszystkim starając się stworzyć coś własnego i unikatowego.
Czy trio to wystarczająca siła rażenia? Nie brakowało Wam nigdy drugiej gitary?
Miewamy momenty, kiedy brakuje nam gitary rytmicznej albo osoby ze świeżymi pomysłami. Z drugiej strony jesteśmy jak trzyosobowe małżeństwo z kilkuletnim stażem i mogłoby nam być ciężko przyjąć kolejną osobę. Nasz zespół to nie pojedyncze osoby z instrumentami tylko jedna całość.
Identyfikujecie się z hasłem „girl power”? Imponują Wam dziewczyny grające muzykę? Jeśli tak, to tylko rokendrolowe czy np. też girlsbandy popowe jak Spice Girls czy Girls Aloud?
Zdecydowanie tak! Na rynku muzycznym, szczególnie jeśli chodzi o ogólnie pojętą muzykę rockową, wciąż istnieje ogromna przewaga ilości mężczyzn nad kobietami. Jednak uważamy, że nie powinno się separować rocka w wykonaniu kobiet jako osobnego gatunku. Chciałybyśmy, żeby kiedyś na tym rynku panowała równowaga pod względem płci i żeby nikogo już nie dziwił żeński skład kapeli. Imponują nam wszyscy dobrzy muzycy bez względu na płeć, ale spośród stricte damskich formacji jako nasze inspiracje możemy wymienić Cherri Bomb, The Runaways. Jeśli chodzi o popowe girlsbandy to ciężko powiedzieć, że mogłyby nam imponować grą, to są zupełnie inne klimaty w porównaniu do naszej muzyki.
Czy Wasz kolorowy image (włosy, ciuchy) odzwierciedla energię, którą macie w sobie na co dzień, poza sceną? Jesteście takie w życiu, czy to tylko poza estradowa?
Jakie jesteśmy na co dzień, takie też jesteśmy na scenie. Nie mamy żadnego z góry ustalonego imidżu, ubieramy się jak nam się podoba. Czasami lubimy się na koncert wystroić, czasem gramy w spodniach od dresu, a innym razem przebieramy się za superbohaterów. Pod tym względem panuje u nas totalna anarchia.
Grałyście sporo za granicą – jak odbierała Was zachodnioeuropejska publiczność? Opowiedzcie trochę o swoich koncertowych wojażach.
Miałyśmy naprawdę duże szczęście do zagranicznych koncertów, udało nam się do tej pory grać w Niemczech, Francji, Słowenii, Czechach oraz Wielkiej Brytanii. Zawsze byłyśmy ciepło odbierane przez publikę i miło ugoszczone przez fantastycznych ludzi, których podczas tych podróży poznałyśmy. Bez względu na pochodzenie wszystkich nas łączy muzyka i wszędzie czułyśmy się jak wśród rodziny. Szczególnie w Anglii byłyśmy pozytywnie zaskoczone tym, jak żywa jest tam punkowa scena i jak wszyscy się razem wspierają. Podczas tras miałyśmy mnóstwo mniej lub bardziej zabawnych przygód, często jedząc na obiad chleb z ketchupem przez parę dni z rzędu i śpiąc w najdziwniejszych pozycjach w naszym niezawodnym starym busiku, ale za każdym razem było warto. Uwielbiamy być w trasie i odwiedzać nowe miejsca.
Jak długo i z kim pracowałyście nad debiutanckim longplayem „Yet We Have Hearts”? Czy ten materiał odzwierciedla Wasz aktualny repertuar koncertowy?
Nasza debiutancka płyta powstawała w przeciągu praktycznie dwóch lat, więc można zauważyć duże różnice pomiędzy piosenkami, które się na niej znajdują. W tym czasie czerpałyśmy inspiracje z najróżniejszych źródeł, próbując różnych stylów gry, a przede wszystkim ucząc się nowych rzeczy każdego dnia oraz doskonaląc swoje umiejętności podczas koncertowania. Produkcją płyty zajął się niezawodny Adi Owsianik, z którym współpracujemy już od ponad trzech lat. Nasz koncertowy repertuar zawiera większość utworów z płyty oraz parę starszych kawałków z naszej EPki, ale także kilka nowych piosenek z materiału, który już szykujemy na drugą płytę.
O czym są teksty Waszych piosenek? Chcecie coś konkretnego przekazać światu, czy wystarczy żeby „dobrze się śpiewało”?
Poświęcamy dużo uwagi tekstom i to właśnie one zajmują najwięcej czasu i wysiłku w całym naszym procesie pisania piosenek. Staramy się unikać trywialności i braku sensu. Mamy teksty głównie skierowane do młodych ludzi, pobudzające do walki o własne prawa i marzenia, podnoszące świadomość różnych problemów dotykających nasze społeczeństwo. Nie mamy żadnych piosenek traktujących bezpośrednio o miłości, ale kilka tekstów mówi o wyrzutach sumienia, żalu, stracie i kłótni. Mamy też jeden tekst ukazujący w krzywym zwierciadle nihilistyczne podejście do życia.
Dlaczego śpiewacie głównie po angielsku? Czy uważacie, że polska grupa powinna śpiewać w języku ojczystym?
Muzyka jaką gramy po prostu lepiej brzmi po angielsku, to bardzo elastyczny i melodyjny język. Oczywiście nie przekreślamy ojczystego języka i staramy się czasem stworzyć coś po polsku, ale nie da się ukryć, że zupełnie zmienia to styl utworu. Uważamy, że każdy powinien śpiewać w takim języku jaki mu pasuje, w muzyce nie ma miejsca na ograniczenia.
Jedynym utworem po polsku na płycie „Yet We Have Hearts” jest pierwszy singiel „Inny świat” – o czym traktuje ta piosenka?
„Inny Świat” to lekka, optymistyczna piosenka zachęcająca do walki o swoje marzenia. Jeżeli ktoś rano uśmiechnie się słysząc ten kawałek w radiu podczas jazdy autem do znienawidzonej pracy, to znaczy że nasza misja się powiodła.
Kto odpowiada za warstwę muzyczną? Układacie kawałki razem czy osobno? Która z Was komponuje najwięcej?
Piosenki układamy wszystkie razem. Zazwyczaj zaczynamy od jakiegoś riffu. Każda z nas umie grać na gitarze i praktycznie wychodzi na to, że na zmianę wpadamy na różne pomysły, a potem staramy się coś dograć na własnym instrumencie i nawzajem konsultujemy się czy coś pasuje czy nie. W trakcie kształtowania się piosenki wpada jakaś melodia na wokal i na końcu wspólnie szukamy inspiracji i pomysłów na tekst.
Moim ulubionym utworem na płycie jest „Far Too Young and Dumb to Comprehend”. Otwierają go misternie ułożone harmonie wokalne, które mogą kojarzyć się nawet z grupą Queen. Same to zaaranżowałyście?
Wszystko wyszło przez przypadek. Intro do piosenki powstało na długo przed resztą utworu. Wpadła nam do głowy melodia i potem napisałyśmy do tego tekst, ale nie mogłyśmy zaaranżować dalszego ciągu. Dopiero po niespełna roku odgrzebałyśmy stary pomysł i pod wpływem weny skomponowałyśmy całość, a na końcu zauważyłyśmy, że do intra układa się ładna harmonia i tak to wszystko powstało. Końcowy efekt wzbogacił jeszcze swoimi pomysłami Adi Owsianik.
Ile procent czasu zajmuje Wam muzykowanie? Co robicie poza muzyką?
Poza samym zespołem mamy liceum, studia i szkołę muzyczną, a sezonowo też różne prace. Staramy się ustawiać grafiki tak, żeby mieć wspólnie dni wolne i wtedy spędzamy je całe na próbach w naszej salce. Ciężko stwierdzić, ile procent czasu zajmuje nam muzyka, bo tak naprawdę nie mamy czegoś takiego jak podział na zespół i prywatne sprawy. Granie jest naszym życiem, a my same nie przestajemy ze sobą gadać. W zespole nie ma ustalonych godzin pracy.
Czy gra w zespole rockowym sprawiła, że chłopcy interesują się Wami bardziej (jeszcze bardziej) niż przedtem? Dziewczyny z gitarami, perkusją i mikrofonami są sexy?
Może trochę, ale u przeciwnej płci to działa tak samo – ile dziewczyn kocha się w muzykach? Ludzie po prostu lubią tych, którzy mają pasję. Człowiek, który coś tworzy i ma jakiś talent automatycznie staje się bardziej atrakcyjny w oczach innych. Ale na pewno nie był to powód, dla którego założyłyśmy zespół.
Jesteście młode, energiczne i perspektywiczne – jak widzicie siebie za 10 lat?
Widzimy siebie w ogromnym tourbusie w trasie koncertowej po całym świecie.
I tego Wam życzy redakcja MUZOTAKT
ZOBACZ TELEDYSK
BRAIN’S ALL GONE – INNY ŚWIAT
ZOBACZ TELEDYSK
BRAIN’S ALL GONE – MARCH OF THE YOUTH