Marcin Miller z zespołu Boys więcej czasu spędził z rodziną i przyjaciółmi oraz docenił uroki swojego ogrodu. Lockdown, puste ulice miast, zakaz organizowania imprez masowych, konieczność noszenia maseczek i zachowywanie ścisłego rygoru sanitarnego to tylko niektóre zmiany, jakie wymusiła pandemia koronawirusa. Choć mogło się wydawać, że najgorsze mamy już za sobą, to jednak wzrost zakażeń w ostatnim czasie pokazuje, że nie wiemy, co czeka w przyszłości. Marcin Miller przyznaje, że żyjemy teraz w zupełnie innej rzeczywistości, która dla każdego jest takim samym zaskoczeniem.
▸ Czytaj także: Nie żyje gwiazda Roxette. Ceniony artysta zmarł rok po śmierci Marie Fredriksson….
Zdaniem lidera zespołu Boys w tym czasie wiele osób przewartościowało swoje życie i zmieniło priorytety. Pandemia pokrzyżowała wiele planów i udowodniła, że nawet to, co na pozór pewne, w jednej chwili może stać się jedną wielką niewiadomą.
▸ Zobacz także: Laluna Unique przeszła serię zabiegów. Gwiazda programu Królowe Życia pokazała swoją nową twarz (FOTO)
Muzyk disco polo przyznaje, że nie pamięta takiej sytuacji, kiedy w sezonie koncertowym zamiast na scenie przebywał w domu. Ale nie narzeka, bo dzięki temu mógł spędzić więcej czasu z najbliższymi.
Zdaniem piosenkarza każdemu potrzebny był taki czas na zatrzymanie, spojrzenie na swoich bliskich i docenienie kolejnego dnia. Nie ukrywa jednak, że po chwilach odpoczynku i wytchnienia w domowym zaciszu z przyjemnością wraca na scenę.
▸ Przeczytaj również: Ikona popu wraca do Polski! ⭐️Enrique Iglesias na jedynym koncercie w Łodzi⭐️