Nasuwa się pytanie o czym tym razem śpiewa wokalistka, która do tej pory znana była z neutralnych przekazów. „Papierosy” są flirtem. Artystka używa dosłowności jako formy wyrazu, która pokazuje jej dystans do siebie, do wielkich słów i czynów, które pękają jak za mocno nadmuchany balonik.
▸ Przypominamy także: Co za figura! Rumuńska gwiazda disco polo bałamuci w samym bikini
Jednocześnie – jak to Ania Karwan – pod powierzchnią ukrywa się ważna myśl. Ania opisuje swoją rzeczywistość z pozycji kobiety świadomej i wdzięcznej sobie za wszystkie lekcje, które prowadzą ją w jej rozwoju.
Artystka oddaje szacunek swojej przeszłości, ale zmieniając się na oczach fanów i nowych odbiorców komunikuje, że naturalność, życie w zgodzie z prawdą i szczerością wobec siebie są jej najlepszą stylizacją.
Obrazem do utworu zajął się ponownie Michał Pańszczyk, który przed rozpoczęciem współpracy zobaczył w Ani potrzebę uwolnienia się od niewygodnego dla niej samej wizerunku divy i konsekwentnie rejestruje i uwiecznia tę transformację.
Co ciekawe spotkania z Michałem, które Ania nazywa „spotkaniami o życiu” narodziły w niej chęć wyrażenia się nie tylko poprzez słowo i dźwięki, ale też poprzez wizję obrazu. Tym samym stała się ona współautorem scenariusza do teledysku. Pańszczyk ponownie wystawia Artystkę na próbę i poprzez taniec intuicyjny i przerysowanie rzeczywistości – razem z Aleksandrą Grącką – tworzą w teledysku współczesną pantomimę.
Historia jednak na tym się nie kończy. Artystka zapowiada ciąg dalszy swojej przemiany, ale o tym będziemy mogli przekonać się w następnym teledysku, który czeka już na narodzenie.