Jeśli istnieje coś takiego jak soul progresywny, to Michael Kiwanuka osiągnął mistrzostwo gatunku, jeśli nie – właśnie go wymyślił.
Prawdę mówiąc pierwsze dźwięki albumu “Love & Hate” przypominają Pink Floyd, stąd skojarzenia z progresywnym graniem.
Do reszty jednak ten epitet też pasuje. W tym znaczeniu, że to płyta dość złożona, rozbudowana, z mocnymi aranżacjami i pewnym specyficznym, nieco artystycznym rodzajem dramatyzmu.
Nie należy jednak obawiać się zanudzania i solówek. Muzyk bazuje na podbarwionym rockowo soulu i chętnie odsłania jego rozmaite odcienie. Mamy więc miękkie, ciepło brzmiące gitary, uduchowione chórki, eleganckie smyki, nieco bluesowego brudu, nieco przyjemnej dla ucha elektroniki.
“Black Man in a White World” to rozedrgany, wibrujący, mocno południowy numer, z kolei okraszony ślicznymi smykami utwór tytułowy zderza lekki niczym piórko muzyczny styl z potężnym ładunkiem emocjonalnym.
Czeka nas również uciekający do lat 70. “Rule The World” czy słoneczno-wakacyjny, również oldschoolowy, wręcz hippisowski “Father’s Child”. Przy czym wszystko jest tu niesamowicie szczere, autentyczne i niezwykle poruszające.
To płyta mądra, ale nie inteligencka, kipiąca od emocji, ale nie nie rozhisteryzowana, bogata, ale nie przekombinowana. Piękna, dojrzała i z charakterem.
Tracklista:
1. “Cold Little Heart”
2. “Black Man in a White World”
3. “Falling”
4. “Place I Belong”
5. “Love & Hate”
6. “One More Night”
7. “I’ll Never Love”
8. “Rule the World”
9. “Father’s Child”
10. “The Final Frame”
ZOBACZ TELEDYSK
MICHAEL KIWANUKA – LOVE & HATE
POLUB NASZ SERWIS NA FACEBOOKU
R E K L A M A » meble pod zabudowe gniezno