„2005 YU55” to eksperymentalny koncept album balansujący na granicy muzycznego audiobooka i klasycznego rockowego albumu.
Jak zaznaczają twórcy płyty, tym razem ich uwaga skupiła się na warstwie tekstowej, która stanowi tutaj nadrzędną rolę.
Szesnastoczęściowa historia jest opisem kryzysowych momentów życia Adama Polaka, głównego bohatera opowieści. Momentem zwrotnym w jego życiu jest czas nieoczywistego spotkania z planetoidą o nazwie „2005 YU55”.
Wpływ, jaki wywiera owo spotkanie, jest bodźcem dla pogłębienia świadomości o własnym życiu i ukrytych mechanizmach, którym ono podlega.
Zaskoczyć może widoczna zmiana stylu COMA od brzmienia po ekspresję i sposób interpretacji. Płyta ukaże się w dwóch wersjach, wzbogacona o teksty i bonusy (okulary 3D) wersja „deluxe”w książkowym formacie wielkości DVD i tradycyjna, tańsza wersja CD zawierająca muzykę i podstawowe informacje.
Tracklista:
1. Taksówka
2. Turbacz
3. Zaduszki
4. Dionizos
5. Lipiec
6. Magda
7. W cwał
8. Łąka 1
9. Podmiot czynności twórczych
10. Łąka 2
11. YU55
12. Suchotka
13. Biblioteczka
14. Jest to we mnie
15. inne jeszcze obrazy
16. Łąka 3
ZOBACZ TELEDYSK
COMA – LIPIEC
Tekst piosenki
Coma – Lipiec
Kurz w słońcu w szczelinach okien słoneczny promień
W drewnianym domu kurz pachnie latem
W ogrodzie jabłek czerwone gałęzie do ziemi warkocze
Jesteś na dole gotujesz kaszę podasz z burakiem i klopsikami
Leżę po drzemce nic mnie nie smuci
Dzień zapowiada się pięknie
Poręcze z rattanu to tata fotele na taras je jeszcze wystawił nim zamarł
W słonecznym spocie lipca
Tu w każdy kąt kochana
Wpisana jest taka tęsknota
Która się budzi
Widzisz jak Fanek synek z bólem brzuszka
I w środku dnia dopada
Budzi się w środku nocy
Zaciska żołądek skurczami dętymi i pięknem ślepym kiszki rwie
Bo to jest piosenka moich trzewi
O przemijaniu i o jesieni x4
Brodą mnie jeszcze drapał
Tak drapał że aż szeleściło
Dziadek Staszek ojciec Staszek
Szeleściło jak jesień pod butem
A jeszcze nie wczoraj jak lipiec nad głową
I my w tych fotelach na żółto wyświeceni
Pogodą jak drutem
Kawę piliśmy i wino wieczorem
Donikąd nam nie uciekały te ramy czasu
Lipca, sierpnia, września
W tej ramie zdobnej mnie się czas zatrzymał
Najpiękniejszego popołudnia z Tobą
I dzisiaj mi zaczął na szali zwisać
Na szali przechylać się losu z taką tęsknotą
Wiesz że nie wróci
Czy ty tak nie miewasz kochanie
Niektóre chwile to jakby się w ramę wpisały
Nie łączą się z czasem jedynie z obrazem
Nie tworzą zmiany liniowej
Przyczynę wrażenia ja znam w neutrinach co prędsze od światła cho cho
Ten ktoś tuż przed nami zna sprawy i wciska je w ramy
to kto to to kto to to kto
to kto to to kto to to kto
Tasuję życie jak talię kart
Albo przechadzam po galerii art x4
I właśnie mi rama spadła ze ściany
I właśnie mi pękła konstrukcja
Ten postęp to choróbsko
I ja w to wszystko wpisany
Jak znak zapytania wykrzyknik
Bo to jest piosenka moich trzewi
O przemijaniu i o jesieni x4