Występ Kayah na Orchestonie wraz z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej i Gromee’m wzbudza wiele emocji wśród fanów projektu i samej wokalistki.
Kayah pojawi się na scenie z Beatą Kozidrak, Anią Dąbrowską, Reni Jusis, Sarsą i Lukasem Meijerem. Pomysłodawcą projektu jest Gromee, który po raz drugi przygotuje aranżacje największych hitów muzyki elektronicznej.
Pojawi się repertuar takich artystów jak: Avicii, Depeche Mode, Vangelis, Tiesto, The Chemical Brothers, Massive Attack, Donna Summer, Moby, Faithless i wielu innych znakomitych twórców światowej muzyki. A wszystko wybrzmi na żywo w towarzystwie niesamowitej orkiestry symfonicznej.
– Takie fusion projekty są poważną odskocznią od rutyny i dużym wyzwaniem, i to wydaje mi się być bardzo ciekawe. Dzięki temu mogę się też sprawdzić na innych płaszczyznach […]. Ta możliwość występowania na scenie z ogromną ilością ludzi jest bardzo podniecająca, ponieważ to są bardzo kosztowne projekty. Nas generalnie na to nie stać, więc kiedy nadarza się taka okazja – to jesteśmy w siódmym niebie. Przynajmniej ja tak mam, że uwielbiam się czuć kołem zębatym w jakiejś machinie, która cudownie współdziała – podkreśla Kayah.
Kayah podejmie się niezwykle trudnej i zarazem wyjątkowej aranżacji utworu „Enjoy The Silence”, Depeche Mode.
– Spadła mi z nieba propozycja, z którą zmierzyć się muszę, ponieważ jest to coś tak zupełnie innego od tego co ja robię w życiu. Jest mi to tak stylistycznie dalekie, a jednocześnie zawsze ta piosenka mnie poruszała. Chociaż nigdy nie czułam się tzw. depeszką, to ten utwór potrafił mi zapaść w pamięć tak, że nie mogłam się od niego odczepić, wiec myślę, że najbardziej ze wszystkich wykonań jestem zaciekawiona swoim własnym – komentuje Kayah.
Orcheston odbędzie się 17 maja w hali COS Torwar w Warszawie. Bilety są dostępne na www.prestigemjm.com. Koncertu organizuje agencja Prestige MJM we współpracy z Gromeem. Mecenasem projektu jest BUKOVINA Resort.
Sam Fender wydaje swój pierwszy album! „Hypersonic Missiles” zostało napisane, nagrane i wyprodukowane w samodzielnie zbudowanym przez Sama Fendera studiu nagraniowym w garażu w North Shields. Za produkcję odpowiada wieloletni przyjaciel muzyka, Bramwell Bronte.
Kiedy Sam Fender wygrał nagrodę BRIT Critics’ Choice pod koniec 2018 roku, jego nazwisko trafiło do grona takich wykonawców jak Adele, Florence + the Machine, Sam Smith czy Ellie Goulding, którzy w przeszłości sięgnęli po to trofeum. Gitarowy indie rock w pierwszym odruchu wydaje się niezwykle odległy od tego, co robią pozostali laureaci.
Nagroda BRIT to jedna z najwyższych form docenienia ciężkiej pracy Fendera. Nikt nie był w takim szoku jak sam zainteresowany, kiedy dowiedział się o werdykcie. Dokładnie w tym momencie Sam przejeżdżał koło swojej dawnej szkoły, w której jeden z nauczycieli powiedział Fenderowi, by ten odłożył muzyczne aspiracje na bok, bo do niczego się mu one nie przysłużą.
Sam Fender to rzadko spotykany talent. 24-latek pochodzący z klasy robotniczej z północy Anglii, który każdy koncert gra tak, jakby miał być jego ostatnim. Obdarzony potężnym wokalem, gitarą (oczywiście firmy Fender) i przepełniony oldschoolowym przekonaniem, że wielka muzyka rockowa wciąż ma szanse zmieniać życia oraz wpływać na ludzi.
Tuż po ukończeniu szkoły, Fender zatrudnił się w lokalnym pubie w Shields („miasto alkoholików z problemem wędkarstwa” – żartował wielokrotnie artysta). Został odkryty przez przypadek – do baru wszedł jego przyszły menedżer, a szef lokalu kazał Samowi złapać gitarę i zacząć grać. Sam, zwykle starający się unikać grania w trakcie pracy, chwycił za instrument i zaśpiewał trzy autorskie kompozycje. Reszta jest historią.
Posłuchaj utworu Dead Boys:
Wszystkie utwory Sama Fendera mają luźny wspólny motyw – skupienie na tekstach. Są pełne trafnych obserwacji, kwestionowania zastałego porządku i zaangażowane społecznie. Sam ma niesamowity talent mówienia w prosty sposób o sprawach podniosłych i trafiających na nagłówki.
„Nie mam odpowiedzi, tylko pytania” – śpiewa w nowym, wielowarstwowym utworze „White Privilege”, który urzeka prostolinijnością mogącą trafić do setek tysięcy ludzi. Słowa w utworach Fendera odzwierciedlają rozmowy zwyczajnych ludzi z różnych zakątków świata, konwersacje prowadzone przez przyjaciół w kawiarniach, pubach i na tarasach. Frustracje. Nieporozumienia. Rozpacz.
„Dead Boys” to utwór, który podniósł Samowi poprzeczkę bardzo wysoko tuż po podpisaniu kontraktu płytowego. Kawałek porusza temat do tej pory uznawany za tabu – samobójstwa wśród mężczyzn. Po stracie bliskich przyjaciół w ten sposób i przeczytaniu wielu artykułów, by lepiej zrozumieć problem, Fender postanowił, że musi napisać o tym piosenkę. Reakcja była natychmiastowa. Dźwięki wspierane przez sugestywny klip w reżyserii Vincenta Haycocka sprawiły, że po występach do Brytyjczyka zaczęli podchodzić młodzi mężczyźni, którzy ostrożnie dziękują za napisanie właśnie takiej piosenki. Stacje radiowe po zagraniu singla otrzymują mnóstwo wiadomości od wdzięcznych słuchaczy, zadowolonych z faktu, że ktoś zaadresował ten problem w tak trafny sposób. „Dead Boys” poruszyło odpowiednią nutę i sprowokowało wiele dyskusji. Utwór pokazał, że muzyka może być czymś więcej niż tylko zbiorem dźwięków. Na płycie „Hypersonic Missiles” takich objawień jest znacznie więcej.
Debiut Sama Fendera można określić jako odważny. W „The Borders” słyszymy: „Przyparłeś mnie do ziemi / Ośmiolatek z zabawkowym pistoletem wciśniętym w czaszkę, słyszący, że go zabijesz jeśli komukolwiek coś powie / Nigdy nic nikomu nie powiedziałem i nigdy tego nie zrobię / Ten dom był piekłem na ziemi” czy „Nie znosisz mnie / Ja siebie też nie znoszę”. Mocne słowa otoczone są saksofonem, który jest hołdem dla mistrza artysty, Bruce’a Springsteena. To historie z ponurego i zapomnianego przez resztę świata miasteczka na północy, gdzie dominującym uczuciem wśród mieszkańców jest brak wiary w samych siebie.
„Will We Talk In The Morning” przywołuje skojarzenia z nowojorskim brzmieniem, jednak tętniące życiem chodniki zamienione są na przepełnione tanimi drinkami z wódką, oświetlonymi neonami rynsztokami Newcastle. Jeżeli jeszcze się tak nie stało, ten utwór z pewnością już wkrótce zostanie faworytem koncertowym. To rasowy rockowy hymn.
Jak wszyscy artyści o konkretnych przekonaniach, zwłaszcza ci, którzy na wskroś zaznajomili się z historią Oasis i im podobnych, Fender i jego zespół złożony z najlepszych kumpli ruszyli w trasę. Grali zawzięcie i wszędzie tam, gdzie chciano ich słuchać. Grono słuchaczy sukcesywnie rosło, a w tłumie coraz częściej pojawiali się przedstawiciele wytwórni muzycznych, którzy pocztą pantoflową usłyszeli o niezwykle utalentowanym chłopaku z północy.
Sam Fender nie był nimi mocno zainteresowany, pierwsze single wydawał niezależnie w internecie i na limitowanym winylu (opłaconym w całości za pieniądze z koncertów), tak by fani, którzy jakimś zrządzeniem losu natrafili na jego koncert, mogli przenieść nieco magii z występu na żywo do swoich domów. Było to DIY w najczystszym sensie. Z tego wczesnego okresu kariery Fendera, na „Hypersonic Missiles” trafiły dwa utwory: „Play God” i „Leave Fast”.
Hypersonic Missiles:
Koncerty Sama Fendera już na kilkanaście miesięcy przed premierą płyty wyprzedawały się błyskawicznie. Na występ w rodzinnym mieście, w Tynemouth Castle, cztery tysiące biletów rozeszło się szybciej niż w przypadku koncertów w ośmiokrotnie większym Londynie. Artysta dostąpi zaszczytu supportowania Boba Dylana oraz Neila Younga podczas koncertu w Hyde Parku. Również pierwsze występy Brytyjczyka za oceanem spotkały się z niezmiernie entuzjastycznym odbiorem.
Zobacz, jak powstawał album:
Do tej pory Sam Fender przeszedł pozytywnie wszystkie możliwe teksty, a wyposażonemu w „Hypersonic Missiles” prawdopodobnie już nic nie stanie na przeszkodzie, by trafić do ścisłej muzycznej czołówki. I to z prędkością ponaddźwiękową.
„Hypersonic Missiles” – lista utworów:
1. Hypersonic Missiles 2. The Borders 3. White Privilege 4. Dead Boys 5. You’re Not The Only One 6. Play God 7. That Sound 8. Saturday 9. Will We Talk In The Morning 10. Two People 11. Call Me Lover 12. Leave Fast 13. Use (live)
Dwukrotni laureaci Grammy, fantastyczna amerykańska formacjaDisturbed, rozpoczyna dziś największą w karierze europejską trasę koncertową! Równolegle z tym wydarzeniem Disturbed dzielą się z fanami wyjątkowym przesłaniem o jedności i nadziei w trudnych życiowych momentach, takich jak depresja czy nałogi.
Wkrótce pozytywne przesłanie usłyszą na żywo fani, którzy wybiorą się na polski koncert Disturbed. Formacja z Chicago wystąpi na warszawskim Torwarze 20 czerwca 2019 roku!
Piosenka “A Reason To Fight“, będąca obecnie numerem 1 w amerykańskim Rock Radio. W jej tekście wokalista David Drainman namawia słuchaczy do tego, aby mierzyli się ze swoimi słabościami, konkretnie uzależnieniami od substancji i depresją, rozmawiali o nich oraz by mieli świadomość tego, że w walce o powrót do normalności nie są sami. Są to sprawy bliskie także muzykom Disturbed.
Utwór prezentowany był już na trasie amerykańskiej, a Disturbeddyskutowali o nim również z fanami za pośrednictwem social media. Rafa Alcantra wyreżyserował klip, którego celem jest przezwyciężeniem stygmatów związanych z depresją i uzależnieniami.
“Demony znane jako uzależnienia, są prawdziwe i zabrały zbyt wcześnie wielu z tych, których kochamy. Ci, którzy nie zostali zabrani, walczą każdego dnia o przetrwanie, trzymając demony na dystans. Naszym zadaniem jest, aby nasi przyjaciele dzięki nam wiedzieli, że nie zostali sami w tej walce, że nie mają się czego wstydzić, że będziemy walczyć razem z nimi” – mówił David.
“Znam ludzi, którzy walczą z nałogami i przekonali się, że jeśli pokazują swój wstyd, zawodzą w ten sposób swoich bliskich. Chcieliśmy napisać piosenkę, w której zawarte będzie pozytywne przesłanie dla takich ludzi. By byli pełni nadziei i za nic się nie poddawali. Walka musi trwać każdego dnia, ale jest światło na końcu tego tunelu” – dodawał gitarzysta Dan Donegan.
Oficjalny teledysk do “A Reason To Fight” obejrzano już ponad 9 milionów razy!
“Evolution” jest następczynią płyty “Immortalized” z 2015 roku, na której znalazła się genialna przeróbka “The Sound of Silence” (potrójna platyna) z repertuaru duetu Simon And Garfunkel, pochwalona przez samego Paula Simona i nominowana do Grammy. Materiał został nagrany w Las Vegas z Kevinem Churko (m.in. Ozzy Osbourne, “Immortalized” Disturbed) za konsoletą. Disturbed nagrywał materiał w składzie: David Draiman (wokal), Dan Donegan (gitara), Mike Wengren (perkusja) i John Moyer (gitara basowa).
Disturbed to jedna z najbardziej cenionych formacji metalowych w USA, której pięć kolejnych płyt (począwszy od “Believe”) zadebiutowało na szczycie notowania “Billboardu”. Do tej pory zespół sprzedał ponad 16 mln płyt i wylansował 12 singli numer jeden.
Julio Iglesias swoją karierę rozpoczął od studiów prawniczych. Następnie stał się bramkarzem Realu Madryt. Dziś, po 50 latach scenicznej działalności, nadal podbija światowy rynek muzyczny rozkochując w swoich magicznych utworach całe rzesze kobiet. A czym zaskoczy nas Julio Iglesias na warszawskim koncercie już za dwa miesiące?
Julio Iglesias urodził się w 1943 roku w Madrycie i od najmłodszych lat nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek rozpocznie karierę muzyczną. Jak sam wspomina – miał przeciętne wyniki, a w latach młodzieńczych nie dostał się nawet do szkolnego chóru, więc pewnego razu, prowadzący przesłuchania ksiądz, poradził mu, żeby zajął się piłką nożną. Ojciec Julio – również Julio Iglesias – był znanym i cenionym ginekologiem, który widział przyszłość syna jedynie w prestiżowym zawodzie, ściśle powiązanym z nauką – w tym przypadku w branży prawniczej. Syn nie zaprzepaszczając swoich marzeń i jednocześnie nie przeciwstawiając się ojcu, postanowił połączyć obie te drogi. Po ukończeniu szkoły średniej zaczął studiować prawo, urozmaicając sobie przerwy w nauce poprzez bycie bramkarzem Realu Madryt ligi juniorskiej.
Kariera piłkarska kwitła, a Julio z dnia na dzień stawał się coraz lepszym golkiperem – jednocześnie zdając wszystkie prawnicze egzaminy śpiewająco! Sielanka trwała aż do 22 września 1963 roku, kiedy to spokojne życie Iglesiasa zostało gwałtownie przerwane. Samochód, którym jechał wraz z przyjaciółmi, z dużą prędkością uderzył w drzewo. To wydarzenie zaważyło na całym jego życiu komplikując wszelkie ówczesne plany.
W wyniku wypadku Julio przez tydzień pozostawał w śpiączce. Jego ciało zostało częściowo sparaliżowane, stąd lekarze przestali dawać mu nadzieje, że jeszcze kiedykolwiek stanie o własnych siłach i na własnych nogach! Uparty i wytrwały Iglesias w ogóle się nie poddawał i nie przestawał wierzyć we własne marzenia. Krótko po wypadku rozpoczął intensywną rehabilitację, która pochłaniała całe jego dnie. Żmudne ćwiczenia trwały aż półtora roku!
Pewnego dnia opiekująca się nim pielęgniarka przyniosła mu gitarę, by dzięki grze wzmocniły mu się mięśnie rąk. Z czasem zaczął komponować muzykę do własnych tekstów i już w tym okresie Julio uświadomił sobie dwie rzeczy: po pierwsze, że potrafi pisać piosenki, po drugie – że pociąga kobiety. To właśnie wtedy zaczął już urządzać małe „koncerty” na szpitalnym łóżku, otoczony zachwyconą publicznością składającą się przede wszystkim z płci żeńskiej.
Po opuszczeniu szpitala (na własnych nogach) miał już w głowie nowy plan. Rzucił studia i wyjechał do Wielkiej Brytanii, by nauczyć się angielskiego. W weekendy często bywał lokalu Airport Pub, gdzie wykonywał popularne wówczas przeboje m.in. Beatlesów. W końcu zdecydował się zaprezentować kilka własnych kompozycji przedstawicielom wytwórni płytowej. Początkowo miał zamiar odsprzedać je któremuś ze znanych piosenkarzy, jednak menedżer przekonał go, że sam powinien nim zostać. W ten sposób rozpoczęła się fenomenalna kariera Julio Iglesiasa, która następnie potoczyła się w błyskawicznym tempie. Stało się to za sprawą jego głowy pełnej muzycznych pomysłów, uporu maniaka, nieprzeciętnego głosu i … niebywałego seksapilu, którego każdy facet mógłby mu pozazdrościć!
Po dziś dzień wśród licznych nagród, Julio ceni sobie między innymi Diamentową Płytę, przyznaną mu przez Guinnessa w 1983 roku oraz wpis do Księgi Rekordów za największą liczbę sprzedanych płyt w największej liczbie języków – 20. Dziennikarze często pytali go jak zdołał opanować ich aż tyle. Julio wtedy odpowiadał:
– Cóż… Miałem w życiu do czynienia z tyloma kobietami… Musiałem się z nimi jakoś porozumiewać! – powiedział z rozbrajającą szczerością w wywiadzie dla polskiego magazynu “Pani” przed trzema laty.
Sukcesy muzyczne Iglesiasa od początku szły w parze z jego miłosnymi podbojami. Nazwisko Julia Iglesiasa stało się synonimem “latynoskiego Don Juana”, a on sam po dziś dzień przyznaje, że uwielbia flirtować z kobietami. W 2001 roku Julio finalnie spełnił obietnicę złożoną swemu ojcu i dokończył studia prawnicze na uniwersytecie w Madrycie. Przez 50 lat scenicznej twórczości śpiewał niemal wszędzie. Łatwiej byłoby wymienić miejsc, w których nie był – a tych jest pewnie wyjątkowo mało – niż te, w których występował!
Wyjątkowo romantycznego z nutką latynoskich korzeni Julio Iglesiasa będzie można zobaczyć w stolicy przy okazji 50. rocznicy scenicznej działalności artysty. Koncert zaplanowano na 18 czerwca w COS Torwar w Warszawie. Bilety do nabycia za pośrednictwem strony www.prestigemjm.com. Organizatorem koncertu jest agencja Prestige MJM.
Ellie Goulding w klipie do najnowszego singla „Sixteen” wspomina czasy bycia zbuntowaną nastolatką.
Ellie Goulding napisała utwór wspólnie z Raye oraz FREDem (George Ezra, Clean Bandit). Za produkcję odpowiadają Ian Kirkpatrick (Britney Spears, Julia Michaels), FRED oraz Mike Wise.
Charakterystyczny wokal Ellie idealnie komponuje się z chwytliwym, pulsującym bitem.
Ellie Goulding ma na koncie dwie BRIT Awards, ponad 14 mln egzemplarzy sprzedanych albumów i 102 mln singli na całym świecie, 13 miliardów streamów oraz miliony obserwujących na Instagramie. Niedawno Ellie nagrała utwór „In This Together”, który trafił na ścieżkę dźwiękową do serialu dokumentalnego „Our Planet” (Netflix).
Animowany teledysk Billie Eilish do piosenki zatytułowanej “You Should See Me in a Crown” trafił na YouTube. Możecie go zobaczyć również już teraz na MUZOTAKT.pl
Animowany klip Billie Eilish do piosenki „you should see me in a crown” po miesiącu wyłączności w Apple Music trafił na YouTube.
Eilish i Takashi Murakami poznali się w 2018 roku podczas trasy koncertowej artystki. Para nawiązała współpracę przy okazji okładki magazynu „GARAGE”.
Wideo to świetny przykład anime zrealizowanego w technologii motion capture. W klipie pojawia się wykreowana przez Billie postać BLOHSH, jak również Flowers – postać stworzona przez Murakamiego. Jak przyznaje japoński artysta, praca nad wideo zajęła mu 8 miesięcy. – Murakami to niezwykły wizjoner. Współpraca z nim to prawdziwy zaszczyt. Cieszę się, że nasze mózgi się spotkały – przyznaje Eilish.
Debiutancki album Billie Eilish, „WHEN WE ALL FALL ASLEEP, WHERE DO WE GO?” trafi do sklepów i serwisów cyfrowych 29 marca. W najbliższy weekend wokalistka wystąpi podczas drugiego weekendu festiwalu Coachella.
AdMa to raperka, której w środowisku hip-hopowym nie trzeba przedstawiać. Obecnie uważana za jedną z topowych żeńskich przedstawicielek gatunku. Po bardzo ciepło przyjętym udziale w akcji Popkillera Młode Wilki 2015 (u boku takich wykonawców jak m.in. Wac Toja, Otsochodzi, Żabson, Guzior) nazywana „Donatellą Rapu” oraz „Lisicą”.
Po kilkumiesięcznej pracy nad nowym materiałem AdMa wraca z singlem „Bladoróżowa”. Utwór prezentuje nie tylko nowy wizerunek artystki, ale także wyznacza kierunek muzyczny, w którym utrzymana będzie jej kolejna płyta.
Premiera krążka jeszcze w tym roku, a poprzedzi ją szereg zaskakujących świeżością muzyczną premier. W materiale AdMy nie zabraknie ciężkich bitów, romansów z elektroniką i świetnych tekstów.
Za produkcję singla odpowiada holenderski producent Keyser Soze.
Jak podsumowuje sama raperka: „Życie jest zbyt piękne, by być bezbarwnym na jego tle”.
Mabel ogłasza szczegóły debiutanckiego albumu „High Expectations”. Na krążku, który ukaże się 12 lipca, znajdzie się m.in. wielki przebój „Don’t Call Me Up”.
Mabel wytacza lśniącą, niepowtarzalną ścieżkę – napisał The Guardian.
„Don’t Call Me Up” dotarło do 3. miejsca najpopularniejszych utworów w Wielkiej Brytanii, spędziło 8 tygodni w pierwszej dziesiątce zestawienia i jest już siódmym najlepiej sprzedającym się singlem 2019 roku. Nagranie pnie się w górę Billboard Hot 100, jak również na Spotify Global Charts – tam Mabel jest najwyżej notowaną brytyjską artystką.
„High Expectations” to pokaz niezwykłego talentu Mabel. To coś więcej niż płyta – to historie, nad którymi artystka pracowała przez niemal całe życie. Już sam tytuł powstał dawno temu, a wokalistka od dwóch lat ma tatuaż z takim napisem.
Nieustraszona Mabel eksploruje wiele terytoriów i pokazuje swoje różne oblicza, za każdym razem upewniając się, że jej głos zostanie usłyszany. „High Expectations” to album podnoszący na duchu i niezwykle szczery. Jest to nie tylko rozdział z życia Mabel, ale również opowieść o losach innych – zupełnie jak albumy, które zainspirowały samą artystkę („The Writing’s On The Wall” czy „The Miseducation of Lauryn Hill”).
Jak przyznaje sama artystka: – Tytuł mówi wiele. Chodzi o wymagania, jakie stawiamy sobie, oczekiwania innych ludzi wobec mnie i vice versa, szczególnie w związkach. Chciałabym wysłać pozytywną wiadomość wszystkim słuchaczom. W trakcie pisania albumu nabrałam wielkiej pewności siebie i chciałabym, aby ludzie również mogli tego doświadczyć.
Dwukrotnie nominowana do BRIT Mabel jeszcze przed premierą debiutanckiego albumu sprzedała ponad 3 mln singli w samej Wielkiej Brytanii (dwa platynowe, trzy złote, dwa srebrne), przekroczyła miliard streamów i wyprzedała koncerty w słynnym Brixton Academy. Mabel już od pierwszych singli pokazała się jako szczera songwriterka, która umiejętnie porusza takie tematy jak miłość, tożsamość, siła kobiet czy zdrowie psychiczne. Wokalistka nie spieszyła się z nagrywaniem swojej debiutanckiej płyty. Czekała, aż będzie w pełni gotowa. „High Expectations” to ścieżka dźwiękowa do zamiany swoich słabości w siłę.
Mabel skazana jest na dołączenie do panteonu światowej czołówki popu. Ze swoją niestrudzoną energią i pozytywnym przekazem, artystka nie zgadza się na nic poza tytułowymi wysokimi oczekiwaniami. Wokalistka nie dość, że je spełnia, to wciąż podnosi sobie poprzeczkę.
„High Expectations” – lista utworów:
1. High Expectations (Intro) 2. Bad Behaviour 3. Don’t Call Me Up 4. FML 5. We Don’t Say… 6. Selfish Love ft. Kamille 7. Lucky (Interlude) 8. Mad Love 9. Trouble 10. Put Your Name On It 11. Stckhlm Syndrome (Interlude) 12. OK (Anxiety Anthem) 13. I Belong To Me 14. High Expectations (Outro)
BONUS TRACKS
15. Finders Keepers (with Kojo Funds) 16. Fine Line (with Not3s) 17. My Lover (with Not3s) 18. Ring Ring (with Jax Jones) 19. Cigarette (with RAYE & Stefflon Don) 20. Not Sayin’
Wokalista zespołu LemON i jego partnerka spodziewają się pierwszego dziecka. Igor Herbut jak oznajmił, że jest chyba przygotowany, by zostać ojcem!
Igor Herbut (28 l.) z zespołu LemON podzielił się radosną wiadomością na swoim Instagramie. Piękna dziewczyna artysty jest w ciąży. Artysta nie zdradził jednak jakiej płci będzie jego pierwsze dziecko. Patrząc jednak na nagranie, które opublikował na Instagramie ze śpioszkami można podejrzewać, że będzie to syn.
Igor związany jest z Magdaleną Dec (36 l.), która pełniła rolę menedżera artysty. Aktualnie pracuje jako producent telewizyjny. Jest starsza 8 lat od lidera grupy LemON.
“Będę tatą. Mam śpiochy i wąsy. Wydaję mi się, że jestem przygotowany. Czy coś jeszcze potrzeba?” – napisał wokalista pod nagraniem wideo na Instagramie.
Gwiazdy polskiej sceny muzycznej składają gratulację Igorowi i Magdzie, między innymi: Ewa Farna, która niebawem zostanie mamą czy Dawid Kwiatkowski. My też się dokładamy do życzeń! Przyszłym rodzicom serdecznie gratulujemy!
Film „Homecoming: A Film by Beyoncé”, który pozwala zajrzeć za kulisy słynnego występu artystki na festiwalu Coachella w 2018 roku, jest już dostępny w serwisie Netflix. Przeplatany ujęciami pokazującymi przygotowania do koncertu, „Homecoming” pozwala podejrzeć proces powstawania tego niezwykłego występu, który stał się prawdziwym wydarzeniem kulturowym.
Koncert Beyoncé podczas Coachelli był hołdem złożonym amerykańskim szkołom i uniwersytetom, które od XIX wieku zajmowały się kształceniem osób czarnoskórych. Jedną z tych szkół – Fisk University – ukończył ojciec artystki, Matthew Knowles.
Beyoncé skupia uwagę na wizjonerach, którzy ją zainspirowali – absolwentach wspomnianych szkół takich jak Toni Morrison, Alice Walker, aktywistka Marian Wright Edelman, oraz naukowiec W.E.B. Du Bois, i wpływowych artystach i artystkach, takich jak Nina Simone, Maya Angelou, Chimamanda Ngozi Adichie i Audre Lorde.
Nakręcony w ciągu ośmiu miesięcy film pokazuje powrót artystki na scenę i proces przygotowań, który trwał cztery miesiące i w który zaangażowane było ponad 150 muzyków, tancerzy i artystów, wybranych przez samą gwiazdę.
Artystka, dzieląca jednocześnie rolę reżysera koncertu, jak i dokumentującego go filmu, przyznaje, że było to jedno z najtrudniejszych zadań, jakich się podjęła. „Wiedzieliśmy, że nic takiego nie zostało jeszcze stworzone na żadnym festiwalu kiedykolwiek wcześniej. To musiało być coś, czego nie da się z porównać z niczym innym. Ten występ to hołd dla bardzo istotnej części afroamerykańskiej kultury. Musiał być zarazem prawdziwy dla tych, którzy dobrze znają tę historię, jak i zapewniać dobrą rozrywkę oraz jednocześnie edukować tych, którzy o tym nie wiedzą. Ten cel przyświecał mi zarówno przy tworzeniu filmu, jak i koncertu”.
Wiele osób, które pracowało przy koncercie, to byli studenci szkół określanych jako HBCU (historically black colleges and universities). Dołączyli do stałej grupy wykonawców występujących z Beyoncé. Widzowie nie tylko mają szansę zobaczyć intensywne próby, ukazujące ich niezwykły talent, ale także usłyszeć ich historię. „Wiele osób, które są świadome kultury oraz historii, to absolwenci szkół i uniwersytetów dla szkół czarnoskórych. Jednym z nich jest mój ojciec”, mówi Beyoncé w filmie. „To szczególnie ważne doświadczenie, którym należy się cieszyć i które trzeba chronić”.
Dodatkowym prezentem dla fanów jest utwór „Before I Let Go”, który można usłyszeć w napisach końcowych. Utwór jest coverem klasyka r&b Frankiego Beverly & Maze z 1981 roku, ktory można było usłyszeć podczas meczy drużyny szkół HBCU. Nagranie znalazło się także na płycie Homecoming: The Live Album, która zawiera muzykę z całego koncertu. Album dostępny jest już w serwisach streamingowych.
Film Homecoming: A Film by Beyoncé został wyreżyserowany i wyprodukowany przez Beyoncé Knowles-Carter, z dodatkową pomocą Eda Burke oraz Steve’a Pamona i Erinn Williams.
Fani po raz pierwszy mogli usłyszeć utwór w programie „Saturday Night Live” (30 marca). Zespół Tame Impala zaprezentował kawałek na żywo również podczas headlinerskiego setu na festiwalu Coachella. Chwytliwy refren oraz tekst z charakterystyczną dla Kevina Parkera introspekcją sprawiają, że od „Borderline” ciężko się uwolnić.
Tame Impala to Kevin Parker. Jego ostatni album w dotychczasowym dorobku – „Currents” – ukazał się w 2015 roku i zapewnił artyście drugą nominację do Grammy, status złotej płyty w USA oraz zachwyty fanów i krytyki na całym świecie.
„The New York Times” określił krążek jako „tour de force”, a na łamach Pitchforka mogliśmy przeczytać: Niemal każda piosenka na „Currents” jest poświadczeniem skali talentu Parkera, cały czas rozwijanych zdolności produkcyjnych, aranżacyjnych, songwriterskich i wokalnych, przy jednoczesnym zachowaniu esencji Tame Impala. Dziennikarze NPR zauważyli, że Parker nieustannie wymyśla się na nowo, a to oddanie ewolucji sprawia, że Tame Impala jest nieoczywistym, ale słusznym kandydatem do pierwszej muzycznej ligi.
Pochodzący z Perth w Australii Parker zaczynał w Stanach od koncertów w klubach na 200 osób. Kilkanaście wycieczek do USA później, Tame Impala zapewniła sobie status headlinera na najważniejszych imprezach muzycznych na świecie, w tym na Coachelli.
Jako producent, Parker współpracował z takimi wykonawcami jak Travis Scott, SZA, Lady Gaga, Mark Ronson, Kanye West, Kali Uchis, Theophilus London, Miguel, A$AP Rocky i wielu innych.
Czy Katarzyna Nosowska po tym, jak wygrała w Instagrama z profesjonalnymi influencerami, stała się najbardziej poczytną autorką książek w 2018 roku i zaczęła rapować na płycie „BASTA”, może czymś jeszcze zaskoczyć? Okazuje się, że tak. Artystka znowu wymyka się ramom, aby w wyjątkowy sposób, po raz kolejny podzielić się ze światem swoją wrażliwością. Już tej jesieni Katarzyna Nosowska stanie sama na scenie i będzie do Was gadać.
Katarzyna Nosowska powraca z czymś wyjątkowym! To nie będzie typowy one man show, to nie będzie monodram, to nie będzie koncert, to nie będzie kabaret, to nie będzie stand-up… To będzie „sit down” – pierwsze takie wydarzenie w Polsce!
Spotkanie z kobietą, która po raz kolejny przełamuje wrodzoną nieśmiałość i wychodzi ze swojej strefy komfortu, żeby opowiedzieć o tym, co ją dotyka, co na nią wpływa, o relacjach międzyludzkich i o tym, co tu i teraz. Będzie zabawnie, będzie emocjonalnie, będzie wzruszająco i na pewno będzie mądrze.
Seria spektakli zawita do pięknych sal kilkunastu polskich miast na jesień tego roku. Katarzynie Nosowskiej na scenie będzie towarzyszyła szczególna oprawa zarówno dźwiękowa, jak i wizualna.
26.10.2019 – Rzeszów, Filharmonia Podkarpacka 29.10.2019 – Lublin, Centrum Spotkania Kultur 05.11.2019 – Łódź, Teatr Wielki 06.11.2019 – Białystok, Opera i Filharmonia Podlaska 12.11.2019 – Wrocław, Narodowe Forum Muzyki 24.11.2019 – Poznań, Sala Ziemi Poznań Congress Center 25.11.2019 – Szczecin, Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza 28.11.2019 – Kraków, ICE Kraków 29.11.2019 – Katowice, MCK 02.12.2019 – Toruń, CKK Jordanki 03.12.2019 – Gdańsk, Filharmonia Bałtycka
Bilety dostępne na www.goodtaste.pl od środy (24.04.2019) od godziny 12:00.