Słynny kanadyjski rockman, Bryan Adams w sobotni wieczór rozgrzał do czerwoności fanów, którzy po brzegi wypełnili warszawski Torwar. Ponad 8-tysięczna publiczność chóralnie odśpiewała największe hity artysty, który swym koncertem udowodnił, że wciąż jest w szczytowej formie.
Bryan Adams nagrywa i koncertuje od niemal 40 lat. Wyprzedany warszawski koncert, będący częścią trasy The Ultimate Tour, pokazał, że rockowa emerytura Kanadyjczykowi jeszcze długo nie grozi – porywał nie tylko fantastyczną formą wokalną, ale również bijącą od niego i towarzyszących mu muzyków radością wspólnego grania.
W przerwach pomiędzy utworami imponował poczuciem humoru, luzem i charyzmą, dzięki którym całkowicie zawładnął sercami wielotysięcznej publiczności.
Trzeba przyznać, że polscy fani również nie pozostali dłużni swojemu idolowi – znali na pamięć teksty największych przebojów Adamsa, wielu z nich założyło na koncert pomarańczowe koszulki (korespondujące z kolorystyką plakatów towarzyszących trasie), a podczas utworu „Please Stay” w sektorze tuż pod sceną zaroiło się od wyciętych z papieru pomarańczowych serduszek, przyniesionych przez najwierniejszych fanów.
– Poprzednim razem, gdy odwiedziliśmy Polskę, fantastycznie nas przywitaliście. Dobrze jest być tutaj znowu – zagaił Bryan, po czym zaserwował publiczności zestaw największych hitów, wśród których nie mogło zabraknąć oczywiście nieśmiertelnych “(Everything I Do) I Do It for You”, “Please Forgive Me”, “Have You Ever Really Loved a Woman?”, czy “Summer of ‘69”. Świetnie zabrzmiały covery “I Fought The Law” The Crickets i „A Whiter Shade of Pale” grupy Procol Harum.
Dwugodzinny występ zakończył zaśpiewany przez Adamsa solo, z towarzyszeniem gitary akustycznej i harmonijki ustnej, przebój „All For Love”, podczas którego halę Torwaru oświetlały wyłącznie tysiące telefonów komórkowych wzniesionych w górę przez publiczność.
„Rewelacja”, „cudowny koncert”, „było fantastycznie”, „chyba najlepszy z polskich koncertów Bryana ever, już czekamy na kolejny” – piszą fani w internetowych komentarzach. Miejmy nadzieję, że Adams nie każe im długo na siebie czekać i już wkrótce znów będą mogli przeżyć niezapomniane chwile w towarzystwie charyzmatycznego kanadyjskiego rockmana.
▸ Przeczytaj także: Mike Shinoda próbuje nie śpiewać o Chesterze (posłuchaj About You)