Afromental: zobacz teledysk do piosenki “Differences”

0

Afromental jest znany z tego, że potrafi dawać ludziom swoją muzyką mnóstwo pozytywnej energii, ale potrafią również wzruszać.

Dowodem na to jest piosenka “Differences” z albumu “Mental House”. Znalazła się na ścieżce dźwiękowej przepięknego filmu o miłości, “Chemia” w reżyserii Bartosza Prokopowicza. Bartosz Prokopowicz odpowiedzialny jest również za reżyserię teledysku do “Differences”.

W sieci dostępny jest już obraz, zawierający fragmenty filmu. Afromental współpracował z reżyserem po raz drugi. Wcześniej przy wideoklipie do “Mental House”.

“Chemia” zapowiadana jest jako najpiękniejszy polski film o miłości. Opowiada przejmującą historię, inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami z życia wyjątkowej osoby, Magdaleny Prokopowicz, żony reżysera. Magdalena zmarła na raka w 2012 roku. Była, między innymi, założycielką Fundacji Rak’n’Roll, propagatorką walki z nowotworami, apelowała do kobiet o regularne poddawanie się badaniom profilaktycznym.

Obraz “Chemia” wejdzie na ekrany polskich kin 2 października 2015 roku.

Album “Mental House”, z którego pochodzi utwór “Differences”, ukazał się 24 listopada 2014 roku i dotarł do dziewiątej pozycji na liście OLIS, najwyższej w ponad 10-letniej historii Afromental. To pierwszy w historii grupy album nagrany w całości “na setkę”.

ZOBACZ TELEDYSK
AFROMENTAL – DIFFERENCES

Dawid Podsiadło – “W Dobrą Stronę”

0

Niespełna trzy lata temu, kiedy szykował się do wydania debiutanckiej płyty, był dobrze zapowiadającym się zwycięzcą telewizyjnego talent show. Dzisiaj Dawid Podsiadło przedstawia swój drugi album solowy – i jest jedną z największych gwiazd polskiej muzyki popularnej.

Dawid Podsiadło

Wielbiony przez fanów, ceniony przez krytyków, nagradzany i zapraszany, Dawid Podsiadło to prawdziwy fenomen – a przy tym niezmiennie skromny, twardo stąpający po ziemi facet i nadzwyczajnie utalentowany artysta. Tajemnica sukcesu? Oczywiście nietuzinkowy głos Dawida i charyzma, z którą musiał się urodzić, bo nauczyć się tego nie da.

Ale nie tylko to… „Bogdan Kondracki – producent wiodący. Daniel Walczak – producent i kierownik muzyczny zespołu. Aleksander Świerkot – gitarzysta. Michał Sęk – klawiszowiec, który na tej płycie ma swoich rękach potężnego potwora: olbrzymiego, ciężkiego Hammonda. Piotr Jabłoński – perkusista. Wojciech Król – basista. No i ja” – Dawid przedstawia swoją zwycięską drużynę.

Z Bogdanem współtworzył już „Comfort & Happiness”, z pozostałymi kolegami zżył się podczas niekończącej się trasy koncertowej. Nie chodzi tylko o dobrze spędzony wspólnie czas, o rockandrollowe wybryki, choć i tego nie brakowało, ale przede wszystkim o wzajemne inspirowanie się, o – nomen omen – grę zespołową. „Annoyance and Disappointment” to bowiem solowa płyta Dawida, ale wspólne dzieło.

„W naturalny sposób zaczęliśmy razem tworzyć utwory. Na próbach przed koncertami, w salce przed wyjazdem gdzieś w Polskę… Czasem spotykałem się tylko z Olkiem, innym razem z Danielem, albo z Michałem” – wspomina Podsiadło. – „Nawet Bogdan, który znany jest z tego, że pracuje samotnie w domu, tym razem podzielał nasz entuzjazm i jemu również bardzo się podobało”.

Na trwającą trzy tygodnie sesję nagraniową zespół zaszył się w lipcu br. w trójmiejskim studiu Custom 34. Efekt tej pracy to liczący ponad tuzin utworów album, który z jednej strony wyraźnie nawiązuje do debiutu – to wciąż szlachetny pop z alternatywnym drugim dnem – ale z drugiej ukazuje inne oblicze młodego wokalisty.

„Więcej w niej jest życia, energii, więcej nerwu, niż nostalgii i sentymentu” – mówi o nowej płycie Dawid i trudno temu zaprzeczyć.

Warto za to wspomnieć o pięknej oprawie graficznej wydawnictwa, w tym ilustracjach autorstwa Magdaleny Gawrońskiej, towarzyszących każdemu utworowi, a także o okładce, czyli fragmencie obrazu „Dawid och Saul” Juliusa Kronberga, który co prawda powstał 130 lat temu, ale przecież przedstawia Dawida… I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie?

ZOBACZ TELEDYSK
DAWID PODSIADŁO – W DOBRĄ STRONĘ

Michał Masłoń – wieczny marzyciel, zbuntowany romantyk

0

Rozmowa z Michałem Masłoń w związku z premierą ostatniego singla „Bezdomne serce”.

Michał MasłońNa stronie przedstawiasz się jako „wieczny marzyciel, zbuntowany romantyk”. Przeciwko czemu się najczęściej buntujesz ?
Heh, sam nie wiem, czasami przeciwko własnej głupocie lub głupocie innych. Często wobec bezradności, lenistwa, że nie jest w życiu łatwo, jakby się tego chciało.

Myślę że gdyby życie było łatwe byłoby nudne, problemy powodują że dążymy do zmian, rozwijamy się…
…rozwijają, albo powodują, że tracimy pasję i chęci do działania. Wiesz to takie ludzkie…upadki są częścią człowieka, ale na szczęście potrafimy też być niesamowicie silni i odnosić sukcesy.

W lipcu miał premierę Twój nowy teledysk ” Bezdomne serce” – o kim opowiada tekst piosenki ?
Teoretycznie o mnie. Może też opowiedzieć o Tobie i o wszystkich, którzy odnajdą w nim siebie. Po premierze w internecie dostałem wiele komentarzy, typu: „moje serce też jest bezdomne”, znaczy to, że piosenka może być o każdym z nas.

W klipie wystąpiła Twoja mama, dla mnie to bardzo wzruszająca część teledysku, czy trudno było namówić mamę na udział w zdjęciach ?
Trzeba było użyć małego podstępiku i postawić mamę przed faktem dokonanym. Moja mama to bardzo nieśmiała osoba, która nigdy nie występowała przed kamerami. Jest jednak najcudowniejszą mamą, która wiele w życiu przeszła a mimo to jest cudownym człowiekiem. Nie wyobrażałem sobie teledysku bez niej. Chciałem by jej postać zagrana była naturalnie. Wiedziałem, że nikt lepiej nie wypadnie niż moja mama. I myślę, że się nie myliłem. Tak się też składa, że jest to klip rodzinny, bo występują też w nim mój tata, bratowa, ciocie, wujkowie, a także przyjaciele. „Bezdomne serce” to niezwykła pamiątka na całe życie.

Jak długo trwały zdjęcia i kto był pomysłodawcą scenariusza ?
Zdjęcia trwały dwa dni. Zimne, marcowe dni… Zwłaszcza ten pierwszy, który był dniem plenerowym i spędziliśmy go na skałkach w pod częstochowskim Olsztynie. Jakby dobrze przeanalizować proces powstawania klipu, to można śmiało powiedzieć, że każdy z ekipy pracującej na planie jest twórcą tego klipu. Wiele pomysłów wyszło spontanicznie, z wielu zrezygnowaliśmy, wiele wcześniejszych „pewniaków” jak się okazało w montażu całości – nie pasowało nam wcale. Burza mózgów jest ogólnym scenarzystą tego klipu.

Co jest dla Ciebie największą inspiracją muzyczną ?
Życie…jego dobre i złe strony.

A muzycy którzy Cię inspirują ?
Oj często inspirują mnie zarówno muzycy z pierwszych stron gazet, jak i Ci nieznani szerszej publiczności. Ostatnio na przykład zainspirował mnie pewien muzyk, który na trawie w Mauaparku w Berlinie (to taki największy w Niemczech pchli targ) dał wspaniały popis…Genialnie – do podkładanych i tworzonych na żywo rytmów – grał na tubie. Miał przy tym tyle radości i luzu, że zarażał wręcz nimi wszystkich dookoła…

Jak wygląda muzyczny kalendarz Michała Masłonia. Kiedy możemy spodziewać się kolejnego singla, a może płyty ?
Pytanie zobowiązujące, by wziąć się w garść jeszcze w tym roku kolejny singiel, to mogę obiecać. Po Nowym Roku miejmy nadzieję już cała płyta, a wraz z nią koncerty.

Czy masz jeszcze inne pasje poza muzyczne ?
Tak… Rollercoastery. Lubię też fotografować, podróżować i piec ciasta. To ostatnie mnie mocno uspokaja.

W takim razie pod koniec roku wpraszamy się na ciasto i rozmowę o nowej piosence ?
Tylko napisz jakie jest Twoje ulubione, żebym mógł się przygotować 🙂

Czego Ci można życzyć Michał ?
Zdrowia. Bez niego ani rusz.

W taki razie życzę zdrowia i wytrwałości w realizacji planów.
Dziękuję za rozmowę, cieszę się że mój pierwszy wywiad dla MUZOTAKT mogłam przeprowadzić z Tobą.
Dziękuję bardzo. I życzę wielu wywiadów dla Muzotaktu.

Rozmawiała Agnieszka Podgórska-Czaplińska

Michał MasłońJego najnowsza piosenka pt. „Bezdomne serce” opowiada o emocjonalnym mężczyźnie, który toczy skontrastowaną walkę sam ze sobą szukając swojej drogi. Pełen wewnętrznych kontrastów i rozbieżności pomiędzy siłą a słabością przemierza różne rzeczywistości. Uśpiony gdzieś w porcelanie, między światem realnym a marzeniami, pomiędzy trzema czasami. Uwielbiany, a jednocześnie odrzucany przez świat.

ZOBACZ TELEDYSK
MICHAŁ MASŁOŃ – BEZDOMNE SERCE

https://www.youtube.com/watch?v=ZZ5jdw2mQtE

Bartek Grzanek jak Duch – premiera nowego teledysku!

0

Prezentujemy nowy teledysk Bartka Grzanka do utworu „Jak duch” . Piosenka zapowiada solową płytę artysty pt.: „Duch”.

Bartek Grzanek
fot. materiały prasowe (c) Wszelkie prawa zastrzeżone

W teledysku oprócz Bartka wystąpiła Agata Nizińska.

Tak autor mówi o piosence: “Jak duch” to rozmowa z nieobecną, to piosenka o miłości, bólu i tęsknocie, o tym, kim stajesz się w chwili, gdy czujesz, że opuszcza Cię najbliższa osoba i pozostaje Ci jedynie rozmowa z… duchem.

Kiedy wypełnia Cię żal, że to, co najcenniejsze w Twoim życiu wymyka Ci się z rąk i tracisz nadzieję, że jeszcze coś jest w stanie zmienić bieg spraw, rodzi się lęk przed samotnością. Prosisz o wybaczenie, o szansę, o uznanie miłości nadrzędną wartością, celem i drogą…

Czy wtedy usłyszy Cię duch? Czy uratuje Cię przed niebytem?

Bartek Grzanek to niezwykle utalentowany, charyzmatyczny gitarzysta, obdarzony również wyjątkowo ciepłym głosem. Muzyk doskonale łączy partie gitary oparte na feelingu i ekspresji z pełnym emocji śpiewem. Kiedy dodamy do tego, że jest kompozytorem i autorem tekstów, otrzymamy obraz wszechstronnego i kompletnego artysty, co dziś jest rzadkością na polskim rynku fonograficznym.

Bartek Grzanek wcześniej dał się zapamiętać jako lider rockowej grupy Tosteer oraz uczestnik programów The Voice of Poland i Mam Talent. Teraz prezentuje się nam w autorskim solowym projekcie, który dla wielu osób śledzących jego poczynania może być niemałym zaskoczeniem.

Debiutancki album „Duch” to bardzo osobista podróż muzyczna artysty do świata subtelnych dźwięków i wyważonych brzmień. Znajdziemy w nim wpływy muzyki amerykańskiej lat 70-tych, m.in. takiej jak blues i country. Elementem spajającym całość jest gitara akustyczna i intymny klimat utworów.

Płyta, jak mówi sam artysta, jest próbą ucieczki od codziennego jazgotu i hałasu, choć popowa, to daleka od mainstreamu.

Na płycie usłyszymy wyłącznie kompozycje Bartka Grzanka, nagrane z udziałem wielu przyjaciół muzyków. Teksty do utworów, które znajdziemy na krążku również w dużej mierze zostały napisane przez artystę. Ciekawostką na płycie jest duet z artystką obdarzoną wyjątkową wrażliwością muzyczną – Moniką Kuszyńską.

ZOBACZ TELEDYSK
BARTEK GRZANEK – JAK DUCH

Scorpions: jubileuszowy koncert w Berlinie i bilety do wygrania!

0

Aby uczcić 50-tą rocznicę powstania grupy Scorpions przygotowali 8 reedycji swoich najlepszych albumów. Z okazji jubileuszu zespół zagra też 3 listopada w Berlinie wyjątkowy koncert.

Fani zespołu będą mieli szansę wygrać bilety na ten najbardziej kameralny koncert, jaki grupa zagra od 40 lat. Warunkiem udziału w konkursie jest zagłosowanie na utwory jakie Scorpions mają zagrać podczas koncertu. Głosować będzie można na stronie zespołu: www.the-scorpions.com.

W 1965 roku pochodzący z Hanoweru zespół wyruszył w drogę, która jak się później okazało, wiodła dookoła świata i sprawiła, że Scorpions stali się jednym z największych zespołów rockowych świata.

Sukces nie przyszedł natychmiast, lecz był budowany przez lata. Po 4 pierwszych albumach grupa nagrała kolejnych 8 płyt wydanych w latach 1977 – 1988, przy których pracował producent Dieter Dierks. Krążki te zdefiniowały brzmienie i styl Scorpions. Od tego czasu grupa sprzedała ponad 100 milionów albumów na całym świecie. Dla całych pokoleń fanów hard rocka, kompozycje takie jak „Still Loving You”, „Rock You Like A Hurricane”, „Holiday”, „Big City Nights” czy „Blackout” stały się najważniejszymi utworami w historii muzyki.

Muzycy Scorpions mówią o jubileuszowych wydawnictwach: Ciężko jest podsumować 50 lat w kilku słowach. Słuchając wszystkich tych piosenek, wśród nich wielu nigdy nie wydanych, nagranych w jednym z naszych najbardziej kreatywnych momentów, niemal cofnęliśmy się w czasie.

To był dla nas wzruszający projekt – gdy słuchaliśmy archiwalnych nagrań, wczesnych wersji dobrze znanych utworów Scorpions. powracały wspomnienia, a my na nowo odkrywaliśmy nasze dokonania.

Pracowaliśmy też nad poprawieniem jakości dźwięku, zachowując jednak oryginalne brzmienie.

POSŁUCHAJ SINGLA
SCORPIONS – RUNNING FOR THE PLANE

Mikromusic w duecie ze Skubasem – “Bezwładnie”

0

Nadeszła jesień. Pora roku, o której połączenie trip hopu i jazzu, jakie proponuje wrocławska grupa Mikromusic, smakuje wyjątkowo.

mikromusicWłaśnie niemal równo z początkiem jesieni, 02 października 2015 roku, została wyznaczona premiera piątej studyjnej płyty Natalii Grosiak i kolegów, zatytułowanej “Matka i żony”.

W sieci jest już kolejna promująca ją piosenka. Pięknie leniwie snująca się kompozycja “Bezwładnie”, ze słowami i muzyką Natalii Grosiak, zwiastuje piąty album Mikromusic. Natalia dzieli w niej wokal ze Skubasem. Teledysk do utworu zrealizowali Katia Priwieziencew i Grzegorz Hartfiel (odpowiednio, reżyser i operator).

Płytę “Matka i żony” wyprodukował gitarzysta Mikromusic, Dawid Korbaczyński. Wypełniło ją 11 piosenek. Nie wszystkie są melancholijne i liryczne. Słychać też w nich sporą energię (np. “Matka Teresa”), z jakiej Mikromusic słynie podczas koncertów. W tekstach Natalia Grosiak tym razem więcej mówi o sobie, jednocześnie inspirując się historiami innych kobiet.

Singlowa piosenka “Bezwładnie”, a także trzy inne utwory Mikromusic, znalazły się filmie “Chemia” w reżyserii Bartosza Prokopowicza. Natalia Grosiak gra w nim epizodyczną rolę.

Obraz, zapowiadany jako najpiękniejszy polski film o miłości i reklamowany hasłem “Kochaj jakby jutra miało nie być”, przedstawia historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami z życia wyjątkowej osoby, Magdaleny Propokopowicz. Żony reżysera. Magdalena zmarła na raka w 2012 roku. Była, między innymi, założycielką Fundacji Rak’n’Roll, propagatorką walki z nowotworami, apelowała do kobiet o regularne poddawanie się badaniom profilaktycznym. Dwa tygodnie po zakończeniu chemioterapii, Magdalena urodziła zdrowe dziecko, synka Leona.

“Chemia” – opowieść o niezwykłej miłości dwójki młodych ludzi balansujących na granicy życia i śmierci, miłości i szaleństwa, o dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości, o miłości silniejszej niż strach, o tym, że warto kochać tak, jakby jutra miało nie być – wejdzie na ekrany polskich kin 2 października 2015 roku.

Obraz już zbiera znakomite opinie. Recenzent Polskiego Radia, Artur Cichmiński, określił “Chemię” jednym z najlepszych filmów dekady. W obrazie grają między innymi: Agnieszka Żulewska (“Bejbi blues”), Tomasz Schuchardt (“Jesteś Bogiem”), Danuta Stenka, Eryk Lubos, Anita Jancia-Prokopowicz (żona brata reżysera, Jeremiasza, autora zdjęć do “Chemii”).

ZOBACZ TELEDYSK
MIKROMUSIC FEAT. SKUBAS – BEZWŁADNIE

Michał Bajor: “Spokojnie realizuję swoje marzenia…”

0

„Moja miłość” to kolejny wyjątkowy owoc współpracy Michała Bajora i Wojciecha Młynarskiego.

Nietuzinkowy artysta nie boi się śpiewać o miłości, opowiadać o swoich snach i pasji podróżowania, a do tego obala mit o swojej pomnikowości, pokazując wyjątkowe poczucie humoru. Jak udało mu się przez tyle lat utrzymać przy sobie rzesze fanów i dlaczego wybrał zrobienie matury zamiast kariery we Włoszech?

19 płyta „Moja miłość” to pana kolejne spotkanie z Wojciechem Młynarskim. Ten wybitny autor tekstów wydaje się być w muzyce kimś na wzór Woody’ego Allena w filmie: każdy marzy by z nim pracować. Do pana Młynarski wydaje się mieć jednak wyjątkową słabość.
To faktycznie nasze trzecie spotkanie przy pełnej płycie, pojedyncze utwory nagrywałem jednak wielokrotnie wcześniej. Jestem niezwykle dumny, że mogę pochwalić się nagraniem bodajże 80 piosenek Młynarskiego. Podarował mi też wiele tłumaczeń, chociażby Brela, Charlesa Aznavoura czy Edith Piaf. Teraz przyszedł czas na płytę z piosenkami o miłości, ale już planujemy czwarty krążek, który zresztą też będzie wydany w Sony Music.

Na „Mojej miłości” jest aż 17 kompozycji, a w studio zagrało ponad 20 muzyków. Od początku planowany był taki rozmach dla tej płyty?
-Pewne przeboje znane znakomicie od lat, jak np. „Och, życie kocham cię nad życie”, musiały dostać okazałą, orkiestrową oprawę. Do innych, wspaniały aranżer Wojciech Borkowski przygotował jednak spokojniejsze wersje. Oczywiście przy tylu muzykach koszt producencki płyty bardzo rośnie, ale to się kalkuluje dla słuchacza. Bardzo ważne było dla nas, żeby grały tu prawdziwe instrumenty. Dziś niezwykle łatwo jest wykreować elektronicznie pewne dźwięki tak, że nawet specjaliści mogą tego nie usłyszeć. Kiedy pewnemu kompozytorowi puściłem dwie piosenki z tej płyty powiedział, że fajnie by było jakby w pewnym miejscu były prawdziwe skrzypce. Nie usłyszał, że gra ich aż 12. To pokazuje jak mocno do przodu poszła technologia, jak zatarła się, także dla znawców, granica między elektroniką, a prawdziwymi muzykami i instrumentami. Sztuką jest teraz by nie przegiąć w elektronicznym przerobieniu prawdziwych instrumentów. Niestety w studio można zweryfikować niemal wszystko, na szczęście na scenie tak nie jest. Ona tak naprawdę weryfikuje umiejętności. Jeśli chodzi o wybór piosenek to był oczywiście ciężki, bo przecież Młynarski napisał ich na pewno ponad dwa tysiące. Do tego wiele z jego tekstów zna cała Polska. Klucz, który nam ułatwił wybór, to słowo „miłość”. Wybrałem więc, z pomocą moich dwóch wieloletnich fanek Marleny i Karoliny, kilkanaście kompozycji, a Młynarski je zaakceptował. Obok szlagierów w stylu „Odkryjemy miłość nieznaną” czy „Prześliczna wiolonczelistka” przypominamy również mniej znane piosenki Młynarskiego. Do tego dochodzą dwa nowe utwory.

Chodzi o duety z Alicją Majewską i Anną Wyszkoni?
-Z Alicją znamy się od wielu lat i uważam ją za znakomitą wykonawczynię perełek Młynarskiego i Włodzimierza Korcza. To był oczywisty wybór. Inne pokolenie reprezentuje Ania Wyszkoni, z którą śpiewam „Ja kocham, Ty kochasz”. Wiem, że dla niej marzeniem było zarówno zaśpiewać tekst Wojciecha Młynarskiego, jak i ze mną. Dlatego, kiedy szukaliśmy wrażliwej wokalistki z młodego pokolenia to pomyślałem właśnie o niej. Ciekawe, bo nigdy nie śpiewałem duetów, ale Młynarski w tych tekstach tak pięknie poprowadził słowa, a Borkowski muzykę, że idealnie się nasze głosy łączą.

Nie boi się pan śpiewać o miłości, używać słowa kocham, a trudno dziś mówić o miłości w niebanalny sposób.
-To prawda, że te pojęcia się dzisiaj strywializowały, ale przecież ogromna większość piosenek porusza temat miłości, emocji, uczuć i to także z gatunków cięższej muzyki. Ważne, żeby pisać o niej w nieprzesłodzony sposób, tak jak to zrobił Wojciech, chociażby w „Nie ma jak u mamy”. To nie jest banalna laurka, tylko wyznanie wzruszające do dziś.

Ma pan swoją wierną, świadomą, ogromną grupę fanów. To z jednej strony na pewno miłe, daje poczucie komfortu, ale z drugiej trudna musi być świadomość konieczności sprostania pewnym oczekiwaniom?
-Wiem, że mam publiczność świadomą i pewną swego gustu, i że w swojej muzycznej „szufladzie” nie przepadnę, jeżeli tylko będę jej wierny. Jednak, gdybym np. przefarbował włosy, założył kolorowy kostium i skakał na scenie, to zapewne publika mogłaby się ode mnie odsunąć. Zresztą dostałem już taki sygnał ostrzegawczy, kiedy na początku lat 90. nagrałem płytę po angielsku, Ona przepadła, choć nie była zła. Ale niepotrzebnie paradowałem wtedy w dżinsach z dziurami i skórze. Nagle na moje koncerty zaczęło przychodzić pół sali. Wtedy internet raczkował, busolą była sala koncertowa i w ten sposób publika pokazała mi, że tego nie kupuje. Dziś spokojnie działam w swoim świecie, nazywanym przez niektórych niszą. Ale jak się na moje koncerty dostawia fotele w operach w Bydgoszczy, Poznaniu, czy Łodzi, w salach, które mieszczą niemal tysiąc osób, to nie wiem czy słowo nisza jest odpowiednie. Wyprzedaję kilkadziesiąt koncertów rocznie w filharmoniach ,teatrach i domach kultury, sprzedaję kilkadziesiąt tysięcy płyt każdego z tytułów. Może o niszy mówi się w moim przypadku, bo nie bryluję w telewizyjnych show czy na ściankach, ale uważam, że jest mi to zupełnie nie potrzebne. Nie miałem nigdy chęci, żeby wyskakiwać z każdego medium i to codziennie. Teraz media są tak nastawione na uczestnictwo w naszym życiu, że ja bym tego psychicznie nie wytrzymał. Nie potrafiłbym się dzielić szczegółami z prywatnego życia, żyć w klatce. Jak sobie wyobrażam przez moment życie Madonny czy George’a Michaela, to jest to jakiś koszmar, porażające, ja bałbym się wejść do łazienki. Spotykając ludzi z różnych branż, słyszę pytanie: czy nie mógłbym się odważyć na jakiś skandal, prowokację, ubranie się w innego koloru marynarkę. A ja zwyczajnie nie mam na to ochoty.

Nie korci również pana pisanie piosenek?
-Popełniłem już dwie czy trzy kompozycje, ale niespecjalnie mnie do tego ciągnie. Może to trochę wygoda, bo prawdopodobnie bym potrafił, ale uważam, że są lepsi. Jeśli chodzi o muzykę, mam jej dużo w głowie, ale jestem wygodny, wystarcza mi to co mam. Życie smakuje mi bardziej mniejszą łyżeczką niż chochlą. Spokojnie realizuję swoje marzenia.

Są wśród nich chociażby podróże. Wiele razy opowiadał pan o swojej miłości do Włoch. Zetknął się pan z nimi już na początku kariery.
-Tak, przed maturą. Po festiwalu Sopot’73 dostałem propozycję wyjechania do Włoch i zrobienia potężnej kariery (nauka języka, nagranie CD, promocja w TV i radio, recitale w duecie z włoską piosenkarką), ale moi rodzice, a w szczególności mama, stwierdzili, że ważniejsza jest matura. Ja oczywiście wtedy żałowałem, ale dla rodziców priorytety były jasne. Dzisiaj to zapewne nie do pomyślenia, większość rodziców by tak nie postąpiła i pomogła w szybkiej karierze dziecka. Wtedy nikt o tym nie myślał. Żeby wyjechać na miesiąc na plan i zagrać w filmie z Beatą Tyszkiewicz („Wieczór u Abdona” w reż. Agnieszki Holland), w drugiej klasie liceum, dyrektor długo dyskutował z mamą, ale ostatecznie stwierdzili, że jestem rozsądny i nadrobię materiał. Tak też się stało. Wracając do Włoch, od lat bardzo często tam jeżdżę z najbliższą rodziną i grupą znajomych. Włosi są w wielu względach podobni do nas, często niepunktualni, rozkojarzeni, fantazjują, pokrzykują, są raptusami, ale do tego kolorowi i życzliwi. To wariacka mieszanka, w której dobrze się czuję. Tam też widzi się kawał historii świata, cały czas coś się dzieje. Do tego Włochy są zjawiskowe widokowo. Nie wyobrażam sobie wakacji polegających na wylegiwaniu się na plaży, to nie dla mnie.

Często opowiada pan również o swoich snach. Co się panu śniło podczas pracy nad płytą „Moja miłość”?
-Kiedyś często śniły mi się dzikie zwierzęta. Ale ostatnio miewam raczej sny związane z kinem. Widzę gwiazdy zagraniczne i to mówiące po polsku. Ale, co ciekawe, to wyłącznie osoby, których już nie ma, albo są już bardzo wiekowe. Nie śni mi się Scarlett Johansson, którą uwielbiam, ale na przykład Marilyn Monroe, Pola Negri, Sophia Loren albo Marlon Brando.

Miał pan okazję realizowania kariery już przed maturą, ale tak naprawdę pierwszą płytę wydał pan wiele lat później.
-To był wynik umowy z Polskimi Nagraniami. Płyta „Michał Bajor Live” odniosła wielki sukces, razem z wydaniem polonijnym, rozeszła się chyba w kilkuset tysiącach egzemplarzy, ale ja, choć może ciężko w to dziś uwierzyć, mogłem sobie za nią wtedy kupić dobry rower. Takie były ówczesne warunki, nikt nie myślał o umowach i prawach. Dzisiaj są inne zasady i inne sumy. Wojciech Młynarski pamięta jeszcze czasy jak były konkursy na piosenki. Te były pakowane w koperty z godłem. Jak się spodobała jury to ono dopiero wtedy sprawdzało czyja jest dana piosenka, a później przydzielano ją wybranemu artyście. Ja z kolei pamiętam wyczekiwania po paszport, kolejki do odpowiedzialnego za nasze wyjazdy zagraniczne PAGARTu , gdzie przychodziło się z perfumami albo bombonierkami. A jak już wyjeżdżaliśmy to z nami zabierali się tajemniczy panowie, którzy wszystko zapisywali. Ja co prawda tylko zahaczyłem o te czasy, ale pamiętam największe gwiazdy stojące w kolejce po paszport i czekające na akt łaski. Dzisiaj rynek rządzi się zupełnie innymi prawami.

Śpiewał pan kompozycje wykonywane przez największe gwiazdy, od Brela, przez Piaf, po Grechutę. Nie bał się pan tych wyzwań, niezwykle trudno dorównać oryginałom?
-Oczywiście, że strach pojawia się często. Największy był chyba przy Brelu, ale dlatego, że byłem jeszcze młody. Miałem jednak bufor bezpieczeństwa, pewność, w postaci tłumaczeń Młynarskiego. Nie łatwo było też z Koftą i Grechutą, dwoma naszymi „dobrami” narodowymi. Ten krążek („Piosenki Marka Grechuty i Jonasza Kofty”) okazał się jednak wielkim sukcesem, zarówno płytowym, jak i koncertowym. Mój menadżer Janusz Kulik miał tyle zgłoszeń, że musiał przekładać występy na następny sezon. Dawałem, na przykład, 20 koncertów w miesiącu. Szybko się jednak ograniczyłem, po tym jak moja lekarka mnie ostrzegła. Powiedziała: pamiętaj, do gitar kupisz struny, ale głosowych już nie zmienisz. Wiedziałem, że mogę śpiewać po 20 koncertów miesięcznie, ale będę śpiewał krócej. Wybrałem śpiewanie rzadsze, bo będzie trwało dłużej. Gardło musi oczywiście ćwiczyć, być naoliwione, ale nie może być za często eksploatowane. Wolę ograniczenia do kilkunastu koncertów miesięcznie w trakcie sezonu , dla świadomej publiczności na dostawianych krzesłach, a nie rozdrabianie się na przykład na koncerty sylwestrowe czy wakacyjne. Zresztą to nie mój repertuar. Są lepsi.

Lada moment rozpoczyna pan trasę koncertową do „Mojej miłości”. Czego oczekuje pan od spotkań z publicznością?
-Jak widzę się z fanami przy okazji każdej nowej płyty, to już od pierwszego koncertu pytają kiedy będzie następna płyta (śmiech). Mogę wtedy spokojnie odpowiedzieć, że zapewne za dwa lata. Często mi się też zdarza, że przychodzą początkowo niespecjalnie przychylnie nastawieni panowie, niemal siłą przyprowadzeni przez swoje żony (śmiech). Niektórzy mają bowiem mylne przeświadczenie, że Bajor jest koturnowy, pomnikowy, ale jak mnie ktoś poznaje bliżej to jest skonfundowany. Mówi ze zdziwieniem: ale pan ma poczucie humoru i jest taki kontaktowy .I dodaje: przyjdę następnym razem. Przy okazji nowego krążka mam nadzieję, że nie tylko przekonam do siebie kolejnych fanów, ale też zachęcę ich do nucenia materiału, który w większości znają. Wbrew pozorom, przez wiele lat kariery, widzę, że może nie jesteśmy społeczeństwem wybitnie rozśpiewanym, ale za to kochamy muzykę. Ludzie potrafią docenić dobre kompozycje i artystów. Mam nadzieję, a nawet to wiem, że publiczność wsłucha się w to, co będę śpiewał, bo te teksty są o czymś. Poza tym wiedzą, że będę przygotowany, punktualny, trzeźwy, co dzisiaj nie w każdym przypadku jest oczywiste (śmiech) i że będę śpiewał znane piosenki świetnych wykonawców, w mojej interpretacji . Nie mogę się już doczekać ponownego kontaktu z publicznością.

ZOBACZ TELEDYSK
MICHAŁ BAJOR I ANNA WYSZKONI

Kurt Cobain – solowe nagrania na płycie

0

Film Kurt Cobain: Montage Of Heck jest jednym z najbardziej innowacyjnych, a zarazem intymnych dokumentów w historii kina.

Jest jedynym, w pełni autoryzowanym filmem o życiu Kurta Cobaina. To że córka zmarłego muzyka Frances Bean Cobain jest współproducentką filmu, pozwoliło na dotarcie do najbardziej prywatnych rodzinnych archiwów.

Ścieżka dźwiękowa składa się z wczesnych nagrań, które pozwalają spojrzeć na proces pracy twórczej Cobaina. Przez krótkie fragmenty utworów, muzycznych eksperymentów, od nagrań demo po ostateczne kawałki, które później pojawiły się na albumach Nirvany.

Tytuł KURT COBAIN: MONTAGE OF HECK wziął się z muzycznej składanki, którą stworzył Cobain na 4 ścieżkowym magnetofonie kasetowym w 1988 roku. Soundtrack ukaże się w formie deluxe, jako 31 utworowy album na CD, kasecie i podwójnym winylu oraz w wersji standardowej, zawierającej 13 kawałków.

31 utworowa kompilacja zawierać będzie utwory z dokumentu, słowo mówione, dema i całe utwory. Natomiast 13 utworowa składa się tylko z muzyki odkrytej na osobistych kasetach Kurta. Obie wersje płyty ukażą się również w formie digitalowej.

Justyna Steczkowska – posłuchaj nowego singla!

0

Justyna Steczkowska odsłania drugi singiel z płyty “I na co mi to było?”, którą nagrała wspólnie z serbskim trębaczem – Bobanem Markovićem.

Justyna Steczkowska
okładka nowego singla

Premiera albumu już 22 października. Justyna Steczkowska, jedna z najwybitniejszych i najbardziej szanowanych polskich Artystek oraz Boban Marković – najsłynniejszy serbski romski trębacz wraz ze swoją Orkiestrą połączyli siły, czego efektem jest przebojowy album “I na co mi to było”.

Artystka z myślą o tym międzynarodowym projekcie wcieliła się w cygańską famme fatale, a jej wizerunek do tej płyty doskonale odzwierciedla wyjątkowy charakter całego przedsięwzięcia.

Na płycie znalazło się 12 kompozycji, autorem wszystkich polskich tekstów jest Filip Łobodziński.

POSŁUCHAJ SINGLA
JUSTYNA STECZKOWSKA I BOBAN MARKOVIĆ

PROMOMIX NOWE PŁYTY

Adam Lambert: “Spędziłem w Polsce fantastyczne chwile”

0

“Poland, thank you for a wonderful time. I had a blast!” – napisał Adam Lambert na swoim profilu na Fecbooku.

Amerykański artysta skomentował w ten sposób zamieszczony krótki z reportaż ze swojej sierpniowej wizyty w Polsce. Adam przyleciał do Polski na kilka dni pod koniec sierpnia 2015 roku.

Jego wizyta poświęcona była w dużej mierze promocji trzeciej solowej płyty, “The Original High”, która cieszy się u nas wielkim powodzeniem. Zwłaszcza singlowa piosenka “Ghost Town”. Singel pokrył się u nas platyną, zaś teledysk do piosenki, w reżyserii Hype’a Williamsa (m.in. Kanye West, Will Smith, Busta Rhymes), jest najczęściej odtwarzany na świecie właśnie w Polsce!

Poza promocją albumu “The Original High” Adam Lambert uświetnił w Polsce galę rozdania ESKA Music Awards, która odbyła się w Hali Widowiskowej w Szczecinie. Wykonał tam przebój “Ghost Town”, drugi singiel ze swojej najnowszej płyty – “Another Lonely Night” oraz odebrał nagrodę dla “Najlepszego zagranicznego artysty 2015”. Filmik do obejrzenia pod TYM linkiem.

Przypomnijmy, że płyta “The Original High” ukazała się w Polsce 15 czerwca 2015 roku nakładem Warner Music Poland. Piosenki Adam nagrywał w Sztokholmie i Los Angeles. Produkcją zajęli się Max Martin i Shellback (Karl Johan Schuster).

Panowie mają na koncie współpracę z Katy Perry, Maroon 5, Britney Spears, czy Kelly Clarkson. Lambert zaprosił do nagrań gości. W piosence “Rumors” słychać Szwedkę Tovę Lo. Zaś w “Lucy” pojawia się Brian May z Queen. Adam Lambert podczas swojej wizyty w Polsce nie próżnował. Można się o tym przekonać w reportażu, który artysta zamieścił na swoim Facebooku.

Michał Sobierajski wystąpi przed Simply Red!

0

Już za niecały miesiąc na warszawskim Torwarze zagra uwielbiany przez polską publiczność zespół Simply Red. Tego wieczoru widzowie będą mieli również szansę posłuchać wyjątkowo utalentowanego Michała Sobierajskiego.

Michał Sobierajski to wokalista, pianista, aranżer, kompozytor oraz autor tekstów. Finalista drugiej edycji sławnego programu „The Voice of Poland”, absolwent prestiżowej Akademii Muzycznej w Katowicach w Instytucie Jazzu. Jego debiutancki album „Przed snem” został wydany w kwietniu 2015 roku i zawiera 11 piosenek, które skomponował.

Utwory oscylują w klimatach elektronicznego soulu oraz R&B. Producentem płyty jest Bogdan Kondracki, topowy, polski Producent, który jest również współtwórcą albumu.

„Od kiedy byłem dzieckiem muzyka towarzyszyła mi na każdym kroku. Muzyka ogólnie, dźwięki i rytmy były obecne w moim domu rodzinnym i mojej głowie. Na szczęście rodzice zauważyli mój talent muzyczny i wysłali mnie do szkoły muzycznej. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Mam wiele okazji do rozwijania swoich talentów, aby w pełni stać się artystą. Zacząłem moją przygodę z komponowaniem, kiedy miałem piętnaście lat. Myślę, że był to dla mnie rodzaj autoterapii. Włożyłem wszystkie swoje uczucia w moje piosenki. Uczucia i myśli, które pojawiały się w mojej głowie. W ten sposób oczyściłem siebie, swój umysł i duszę. Czuję, że jedynym miejscem, w którym powinienem być, jest scena.”

Michał jest obdarzony słuchem absolutnym oraz niesamowicie pozytywną energią życiową, jednak najbardziej w życiu kocha te momenty, w których powstaje muzyka.

Informację o koncercie Simply Red polska publiczność przyjęła niezwykle entuzjastycznie – bilety na koncert są już wyprzedane.

Simply Red sprzedali 60 milionów płyt na całym świecie, na swoim koncie mają ponadczasowy katalog muzyczny, który zawiera takie przeboje jak “Holding Back The Years”, “If You Do not Know Me By Now”, “Something Got Me Started”, “Right Thing”, “Stars “,” Fairground “, “The Air That I Breathe” and ” Sunrise Trasą, w ramach której Simply Red zagra 24 października na warszawskim Torwarze zespół celebruje swoją 30 rocznicę.

ZOBACZ TELEDYSK
MICHAŁ SOBIERAJSKI – DŹWIĘK

Goya: Zobacz najnowszy teledysk!

0

Najnowsza płyta zespołu Goya zatytułowana „Widoki” prezentuje różne odsłony kobiecych przemyśleń związanych z relacjami damsko – męskimi.

Goya
okładka nowej płyty

Teksty Magdy Wójcik połączone z klawiszowo – gitarowymi dźwiękami tworzą spójną, dopracowaną całość. Album jest fuzją klasycznych instrumentów z nowoczesnymi brzmieniami instrumentów klawiszowych i perkusji.

Niezmiennym atutem płyty pozostają melodyjne kompozycje, które w połączeniu z głosem Magdy stanowią jeden z najważniejszych elementów twórczości zespołu. Jak twierdzi zespół, półtoraroczny okres, w którym powstawała płyta, dał im możliwość dopracowania materiału w najdrobniejszych szczegółach.

Na albumie “Widoki” słychać więcej przestrzeni w muzyce, zawartej zarówno w brzmieniu wokalu, jak i w warstwie instrumentalnej. Dla członków zespołu ta płyta jest swego rodzaju świadomym powrotem do wypracowanego przez wiele lat wspólnego grania własnego brzmienia i stylu.

Singlem promującym album jest utwór „Najlepsze czeka nas”. Do piosenki powstał teledysk w reżyserii Michała Brauma.

„Najlepsze czeka nas to swego rodzaju dojrzałe wyznanie miłosne, nie pozbawione jednak wątpliwości i rozterek. W tej relacji między dwojgiem ludzi możemy usłyszeć o chwilach zwątpienia i momentach samotności, jednak ostatecznie tych dwoje ludzi nie wyobraża sobie bez siebie przyszłości…” – mówi Magda, wokalistka zespołu.

ZOBACZ TELEDYSK
GOYA – NAJLEPSZE CZEKA NAS